Rita Malinkiewicz zdobyła srebrny medal w wyścigu ze startu wspólnego w klasie T2 podczas Mistrzostw Świata w Parakolarstwie Szosowym 2025, które w dniach 28-31 sierpnia odbywają się w Ronse w Belgii. To był jej debiut na trycyklu, czyli rowerze trójkołowym, w zawodach tej rangi.
– Ja przez chyba dwie godziny byłam przekonana, że jestem trzecia – śmieje się Rita Malinkiewicz. – Przyszła moja mama i mi gratuluje, że wow, wicemistrzostwo, a ja jej mówię: „co ty tam gadasz, przecież ja jestem trzecia”. Dopiero jak Czesi do mnie przyszli i mi mówią: „Rita, ale ty jesteś druga, a nie trzecia”, to do mnie dotarło, że to prawda.
Skąd to nieporozumienie?
– Był taki moment, gdy jechało się po takich dużych płytach, nie po asfalcie – opowiada nasza reprezentantka. – W tym momencie Szwajcarka mi wyskoczyła, pojechała mocniej, chciałam do niej doskoczyć, ale to było nierealne, byłam już podmęczona. Ona odjechała, a z nią jeszcze jedna zawodniczka i, powiem szczerze, byłam pewna, że to była kolarka z mojej kategorii.

Dodatkowo, w pewnym momencie Rita straciła z oczu jedną z Niemek, Angelikę Dreock-Käser. Wkrótce jednak do niej doskoczyła, chwilę odpoczęła i wkrótce zostawiła ją z tyłu. Wpadła na metę, ciesząc się z… trzeciego – w jej mniemaniu – miejsca. Rzecz w tym, że klasy T1 i T2 (w której rywalizuje Rita Malinkiewicz) startowały jednocześnie i przez dłuższy czas zawodniczki jechały w razem, w niewielkim peletonie. Gdy Szwajcarka Celine van Till, mistrzyni świata w „czasówce” w klasie T2, w pewnym momencie odskoczyła, razem z nią zabrała się także Holenderka Marieke van Soest, najmocniejsza zawodniczka w klasie T1. To o niej Rita Malinkiewicz myślała, że to rywalka z jej kategorii. W końcu jednak uświadomiła sobie, że tak naprawdę ma medal srebrny, nie brązowy.
– Jestem bardzo zaskoczona – mówi Polka. – To jest jednak debiut, a miałam różne debiuty w życiu i wiem, że to nie jest takie hop-siup!
Rita Malinkiewicz nie jest bowiem rowerową nowicjuszką.
1 procent szans
To kilkunastokrotna medalistka mistrzostw Polski w kolarstwie górskim, w tym kilkukrotna mistrzyni kraju. Reprezentowała Polskę na mistrzostwach Europy i świata. Kolarstwo trenowała od 12. roku życia przez blisko 15 lat.
1 czerwca 2020 roku w nią i jej koleżankę, Katarzynę Konwę, podczas treningu na szosie w Wilkowicach na przedmieściach Bielska-Białej, wjechała samochodem 58-letnia kobieta.
– Ja wypadku praktycznie nie pamiętam – mówi Rita. – Tylko pierwsze odbicie od samochodu, a potem nie wiem, co było dalej.
A były reanimacja i stan krytyczny. Rita przeszła szereg operacji. Lekarze dawali jej 1 procent szans na przeżycie.
Obie kolarki przeżyły wypadek, jednak Rita ze śpiączki wybudziła się po czterech miesiącach. Wszystkiego musiała się uczyć od nowa. Dzięki codziennej, ciężkiej pracy stanęła na nogi, choć rehabilitacja wciąż trwa.
– Na początku nie przypuszczałam, że jeszcze w ogóle na rower wsiądę – przyznaje.
Wkrótce jednak kolarstwo się o nią upomniało.
Trudna miłość
Po wypadku często odwiedzała ją Marta Lach, także zawodowa kolarka, której – dzięki trenerowi – temat parakolarstwa nie był obcy. Rity nie trzeba było długo namawiać, choć nie miała nawet pojęcia, jak wygląda trycykl, czyli rower z trzema kołami.
– Wpisuję w internet: „trycykl”, „kolarstwo”, „rower” i wyskakuje mi rowerek dla pięcioletniego dziecka – śmieje się.
Marcel Jarosławski z PZSN „Start” zdobył kontakt do fachowca z Niemiec, który przerabia wyczynowe rowery na trycykle. Pierwszy raz na tego typu rower Rita wsiadła rok temu. Trzeba powiedzieć, że nie była to miłość od pierwszego wejrzenia.
– Jak pierwszy raz wsiadłam na ten rower, a w Polsce nie ma nigdzie asfaltów idealnie prostych, chyba że to jest droga krajowa, i przejechałam kawałek, to pamiętam, że… oczywiście był rów. Z rowu wyszłam, wróciłam na nogach do domu i powiedziałam, że ja na tym czymś jeździć nie będę, bo na tym się jeździć nie da – wspomina.

Dała jednak trycyklowi drugą szansę, dopiero jednak pod koniec kwietnia 2025 roku, po zwycięstwie w zawodach pucharu Czech pomyślała, że może jednak coś z tego będzie. Ponownie uwierzyła w siebie. Rower znów stał się jej pasją.
– Bardzo się z tego cieszę, bo moje życie od pięciu lat jest takie nudne… poza rehabilitacją nic się nie dzieje – podkreśla. – Na pewno chciałabym walczyć o igrzyska paralimpijskie w Los Angeles. Po to będę jeździć, żeby tam jechać i walczyć o tytuł.
Ogromny potencjał
Plany Rity Malinkiewicz dotyczące igrzysk w 2028 roku potwierdza Jakub Pieniążek, trener kadry parakolarzy.
– Ciężko było określić nasze oczekiwania dotyczące jej dzisiejszego startu, szczególnie że w „czasówce” była czwarta – zaznacza. – Wiedzieliśmy, że dobrze się czuje, że dyspozycja fizyczna jest bardzo dobra – na tyle, na ile na razie trenuje na tym rowerze. Okazało się, że potrafi na nim jeździć, bo technika odgrywa w tych startach ogromną rolę. To jest bardzo duży krok w kierunku igrzysk w Los Angeles. Ona na pewno jest w stanie być bardzo mocnym filarem polskiej kadry.
Wicemistrzyni świata udowodniła swoim życiem, że walczyć to ona potrafi.
– Historia jej wypadku, potem rehabilitacji to jest jedno, ale progres, który wykonuje w sporcie paralimpijskim mówi nam, że na pewno możemy się spodziewać wielu jej dobrych wyników – podkreśla trener. – Potencjał Rity jest ogromny, to przecież jest dopiero jej pierwszy sezon. Trudno powiedzieć, jaki progres fizyczny jest w stanie wykonać, bo jej rehabilitacja ciągle trwa. Jest jednak coraz silniejsza i nawet patrząc na ten rok pod kątem samej jej wydolności fizycznej na rowerze widać, że zrobiła bardzo duży postęp. Nikt tak naprawdę nie wie, gdzie jest jej granica. Ona sama tego nie wie.

Tuż za podium
W wyścigach ze startu wspólnego rywalizowali też w sobotę, 30 sierpnia, nasi kolarze ręczni.
Tuż za podium w klasie H4 uplasował się Rafał Wilk. Nasz pięciokrotny medalista igrzysk paralimpijskich do strefy medalowej stracił niecałe cztery minuty. Wygrał Francuz Joseph Fritsch, drugi był Szwajcar Fabian Recher, a trzeci Austriak Thomas Frühwirth. Na szóstym miejscu rywalizację ukończył Jakub Staszkiewicz.
Z kolei piąty w klasie H5 był Krzysztof Plewa. Jeszcze niedaleko przed metą jechał w grupce z Timem de Vriesem z Holandii i Amerykaninem Alfredem de los Santosem. Tuż przed ostatnią prostą rywale uciekli jednak i ostatecznie de Vries zdobył brązowy medal. Wcześniej bowiem linię mety przekroczyli Holender Mitch Valize i Francuz Loïc Vergnaud.
W klasie H2 dziesiąte miejsce zajął Hubert Komorowski. Wygrał Florian Jouanny z Francji, drugi był Hiszpan Sergio Garrote Muñoz, a trzeci Luca Mazzone z Włoch. Z kolei w licznie obsadzonej klasie H3 dwunasty był Rafał Szumiec. Zwyciężył Francuz Mathieu Bosredon przed Włochami Martino Pinim i Mirko Testą.
Dowiedz się więcej
Zainteresowanym tajnikami parakolarstwa szosowego, jego zasadami i panującymi w nim przepisami polecamy lekturę informacji na stronie PZSN „START”.
Jeśli ktoś woli formę wideo, polecamy poświęcony parakolarstwu szosowemu odcinek Paralimpijskiego Atlasu Sportu.
Zdjęcia: Paracyclingteampoland