Trzykrotna złota medalistka paraolimpijska, Natalia Partyka i mistrza Europy Rafał Czuper po ciężkim, nerwowym boju wywalczyli awans do finału turnieju tenisa stołowego. Jak burza wdarł się tam za to Patryk Chojnowski. Jego mecz z Austriakiem Krisztianem Gardosem trwał zaledwie 19 minut.
Polscy kibice w Riocentro przeżyli prawdziwy horror. Nazywana przez organizatorów „największą gwiazdą turnieju paraolimpijskiego w Rio” Natalia Partyka mocno namęczyła się w półfinale z Brazylijką Alexandre Costą, dopingowaną żywiołowo przez publiczność gospodarzy.
– Byli tacy głośni, że daleko w sali treningowej zastanawialiśmy się czy przypadkiem nie zmieniono nam w hali dyscypliny na piłkę nożną – stwierdził Patryk Chojnowski. Brazylijka wygrała pierwszego seta do 8, Polka wyrównała, ale w trzecim znów górą była Costa. W piątym decydującym secie Partyka wygrała 11:8.
– Napędziłam wszystkim stracha, a najbardziej sobie. Byłam usztywniona, a Brazylijka grała na luzie i naprawdę dobrze. Ma kawał dobrego serwisu, odbierałam niedokładnie, oddając jej inicjatywę. Musiałam się bronić zamiast grać swoją grę. Nie pamiętam kiedy popełniałam aż tyle błędów i tak łatwo oddawałam punkty. Stąd taka nerwówka – mówiła po półfinale Partyka.
– Brazylijczycy rzeczywiście gorąco dopingowali swoich. Ale wiedziałam, że tak będzie i sporo ich ich przyjdzie, bo niedziela. Już to przeżyłam na igrzyskach olimpijskich, więc nie dałam się zdeprymować, starałam się nie zauważać, że cieszą się każdym moim błędem. To ja sama byłam dziś dla siebie największym przeciwnikiem. Na szczęście w ostatniej chwili doprowadziłam się do ładu – mówiła Partyka, która po raz czwarty zagra w finale igrzysk paraolimpijskich.
– Jak widać wcale nie czuję się pewny siebie rutyniarzem. Ledwo się prześlizgnęłam przez półfinał, więc postaram się wyluzować, odpowiednio przygotować i zrobić swoje. Świetnie znam Chinkę, wygrałam z nią w finale igrzysk w Londynie w 2012 i ostatnich mistrzostw świata.
Patryk Chojnowski, który jak walec przejechał się po swoim austriackim rywalu w półfinale, przyznał, że to jego pierwszy tak dobry mecz w Rio i aż sam był zaskoczony skutecznością. – Wyglądało to na spacerem, ale wewnątrz byłem maksymalnie skoncentrowany. Nie chciałem sprawdzać rywala, czekać na jego błędy, tylko zagrałem swoje od początku. Wreszcie dobrze, bo wcześniej wprawdzie wygrywałem, ale grałem słabo. Chciałbym, żeby w finale było podobnie. Całe serce włożę w kort i postaram się zagrać jak dziś, czyli z chłodną głową ale gorącymi nogami. Moim rywalem będzie jeden z dwóch Chińczyków. Wiadomo, że zaraz za Polską są najsilniejsza nacją tenisie stołowym niepełnosprawnych. Nie jestem tak szybki jak oni, ale wzrost jest moim atutem. Mam dużo większy zasięg rąk, lepiej gram przy siatce. Zobaczymy – stwierdził złoty medalista olimpijski z Londynu.
Michał Pol z Rio de Janeiro