– Do trzech razy sztuka! Tak mówi nasze polskie przysłowie – śmiał się Rafał Czuper po finale singla (MS2) turnieju paratenisa stołowego. Na poprzednich igrzyskach dwukrotnie zdobywał w grze pojedynczej srebrne medale. W czwartek w Paryżu dopiął swego.
– To nie jest tylko wysiłek ostatnich miesięcy czy lat, to jest wysiłek praktycznie ostatniej dekady – mówił po zwycięstwie Rafał Czuper. – To były przygotowania do Rio, tam niewiele mi brakowało, w Tokio było o włos, bo przegrałem 3:2 w finale przez dwa małe punkty – 11:9 w piątym secie. Teraz się odkułem. Myślę, że karma troszeczkę wróciła za nieszczęście, które mieliśmy w deblu. Kluczem też było trochę szczęścia, jeżeli chodzi o drogę do finału, bo miałem ją na pewno łatwiejszą niż zawodnik z Czech. On pokonał dwóch rywali będących numerami 1 i 3 w rankingu światowym. Ja grałem z dużo niżej notowanymi zawodnikami, a w finale po prostu to wyszarpałem.
Jedna myśl w głowie
Początek pierwszego seta finału z udziałem Rafała Czupera i Czecha Jiříego Suchánka był dość wyrównany. Dopiero od stanu 4:4 Polak odskoczył na cztery punkty i już tej przewagi nie wypuścił. Wygrał 11:6. Początek drugiego seta też był wyrównany, jednak tym razem przy wyniku 4:4 to Czech odskoczył na dwa punkty. Czuper gonił, jednak rywal długo prowadził jednym punktem lub dwoma. Niestety, przy stanie 9:8 to Czech zdobył dwa punkty i wygrał seta.
Nie wyprowadziło to jednak Czupera z równowagi.
– Cały czas miałem w głowie tylko jedną myśl: gramy o każdy, konkretny punkt – tłumaczył. – Nawet gdy przegrywałem 10:8 w drugim secie, cały czas myślałem: zagraj jeszcze jedną piłkę, później jeszcze tylko jedną, później kolejną i kolejną, i małymi kroczkami można tak dojść do sukcesu, do wygrania seta, a później do wygrania meczu.
Trzeci set także był bardzo wyrównany. Tym razem jednak od wyniku 5:5 to nasz reprezentant zaczął zyskiwać przewagę. Czech gonił, ale w pewnym momencie jego licznik zatrzymał się na siedmiu punktach. Czuper metodycznie gromadził kolejne punkty i ostatecznie wygrał 11:8.
Czwarty set był już trochę inny. Nasz zawodnik od początku wypracował sobie kilkupunktową przewagę. Przy stanie 4:2 Czesi wzięli czas, jednak przerwa nie zmieniła obrazu spotkania. Mało tego, Czuper odskoczył aż na 8:4! Kto jednak miał w pamięci środowy triumf Patryka Chojnowskiego wiedział, że i taki wynik nie oznacza jeszcze wygranej. Nie tym razem jednak. Rafał Czuper dopiął swego i zwyciężył tego seta 11:6.
Wytrzymał presję
W półfinale Jiří Suchánek pokonał Francuza Fabiena Lamiraulta, mistrza paralimpijskiego w singlu z Rio de Janeiro 2016 i Tokio 2020. Czyli tego samego zawodnika, z którym Rafał Czuper dwukrotnie przegrywał w finałach igrzysk, przywożąc z nich srebrne medale. Trudno więc było przed finałem nie myśleć o tym, że drzwi do złota uchyliły się jakby trochę bardziej.
– Bardzo mocną presję nałożyli na mnie moi znajomi i rodzina, że wreszcie gram o złoto z kimś innym niż w poprzednich dwóch finałach, że wreszcie mam szansę kogoś innego pokonać – mówił Czuper. – To poskutkowało naprawdę bardzo dużą presją, bo mam też świadomość tego, że jestem coraz starszy. Na pewno z czasem będzie trudniej, chociaż patrząc na podium, które mamy tutaj, w Paryżu, jestem na nim zdecydowanie najmłodszy. Wiem więc, że stać mnie jeszcze na wygranie kilku ładnych meczów.
Tomasz Przybyszewski, Tomasz Gorazdowski, informacja prasowa Polskiego Komitetu Paralimpijskiego, fot. Bartłomiej Zborowski/Polski Komitet Paralimpijski