fbpx
Aktualności

Słynny Diego Forlan wspiera polskiego paraolimpijczyka

Słynny urugwajski piłkarz, Diego Forlan, Najlepszy Zawodnik i Król Strzelców mundialu w 2010 dopinguje polskiego pływaka Kamila Otowskiego na igrzyskach paraolimpijskich w Tokio!

Kamil Otowski Igrzyska Paraolimpijskie Tokyo 2020 fot. Adrian Stykowski / Polski Komitet Paraolimpijski

– Kamilu, chciałbym ci życzyć wszystkiego najlepszego na tych igrzyskach. Ściskam cię mocno i z całego serca – mówi na nagranym filmiku były napastnik Manchesteru United, Atletico Madryt czy Interu Mediolan. Jak to się stało, że Forlan, który po zakończeniu kariery zawodnika został trenerem urugwajskiej drużyny Club Atlético Atenas wspiera 21-letniego polskiego pływaka? 

– Jestem fanem piłki nożnej i reprezentacji Urugwaju, a zwłaszcza tej z czasów mundialu w RPA. Brązowy medal Urusów był dla mnie wielkim przeżyciem. Ich mentalność garra charrua, pozwalająca słabszym pokonywać silniejszych dzięki charakterowi inspiruje. Na pływalni w Tokio zgadałem się z trenerem urugwajskiej kadry, wymieniliśmy się przypinkami. Okazało się, że przyjaźni się z Diego Forlanem, z którym często grywa w golfa. Gdy mu powiedziałem, że to jeden z moich idoli, że kojarzę wiele jego goli, z rzutów wolnych i nie tylko, zadzwonił do Diego i namówił go na nagranie dwóch filmików niespodzianek dla mnie – opowiada Kamil, który w pierwszym z trzech startów w Tokio zajął 6. miejsce finale pływania na 100 m st. grzbietowym. 

Kamila miłością do piłki zaraził brat, Arkadiusz, trener Madziara Nieporęt, z którym właśnie awansował do ligi okręgowej. Jako że mieszkają w Legionowie, obaj kibicują Legii Warszawa i często chodzą na mecze. 

Z debiutu na igrzyskach paraolimpijskich Otowski jest zadowolony. – Przed przyjazdem marzyłem o wejściu do finału na 100 m stylem dowolny. Udało się, zająłem szóste miejsce. To dobre przetarcie przed niedzielnym startem na 200 m stylem dowolnym, czyli w moim przypadku grzbietem, bo na ten dystans nastawiam się najbardziej. I liczę, że popłynę jeszcze lepiej – mówi. 

Pływa od 10. roku życia. – Na początku to była rehabilitacja u osoby, którą dziś nazywam wujkiem. To ojciec mojego przyjaciela, Mateusza Żebrowskiego, który też startował w pływaniu, ale teraz jest zawodnikiem ampfutbolu Legii Warszawa. W pewnym momencie kazał mi przynosić bilety z basenu, na dowód, że robię coś jeszcze dla swojej rehabilitacji oprócz jego zabiegów. Na basenie miałem szczęście trafić na trenera Zbigniewa Sajkiewicza, trzykrotnego mistrza paraolimpijskiego, który dojrzał we mnie potencjał – mówi. 

Wielka w tym zasługa rodziców, którzy zgodzili się dowozić Kamila trzy, cztery razy w tygodniu na zajęcia. Treningi dały szybki efekt. Już po dwóch latach Kamil wystartował na mistrzostwach Polski seniorów, a pływanie stało się jego pasją. – Najbardziej polubiłem tę niezwykłą startową adrenalinę i przekuwanie jej w pozytywny stres. Od małego się tego uczę i myślę, że tu w Tokio udało mi się podejść do startu z chłodną głową – mówi. 

W młodości Otowski marzył, że pójdzie w ślady brata i zostanie bramkarzem. – Oczywiście to się nie mogło ziścić, przez co przechodziłem chwile załamania. Pamiętam jak mama pomagała mi to sobie uświadomić i się z tym pogodzić. Dziś już nie żałuję. Rozwijam się naukowo, studiując prawo na Akademii Koźmińskiego. Uczelnia zresztą bardzo mnie wspiera, i pod względem czesnego i podczas wyjazdów – mówi. 

Drugi rok z rzędu bierze udział w międzynarodowym turnieju arbitrażu handlowego. W ubiegłym mimo małego stażu nawet liderował swojej grupie. Poszło im nie najgorzej, bo pokonali ponad 100 uniwersytetów. – Tworzymy pisma w sporze arbitrażowym, najpierw dla pozywającego, potem odpowiedź pozywanego. Potem w Wiedniu prowadzimy przewód przed prawdziwymi arbitrami – opowiada. 

Kamil podkreśla, że nie czuje się osobą niepełnosprawną. Jest w stanie osiągnąć w życiu to co chce. Np. niedawno zrobił prawo jazdy, dzięki czemu mógł odciążyć rodziców. – Mam zanik mięśni w kończynach, co książkowo nazywa się polineruopatią obwodową. Muszę prowadzić samochód w automacie, ale dziś to przecież normalność. Mam uchwyt, który trzyma mnie w nadgarstku na kierownicy, ale dzięki remu kręcę szybciej kierownicą niż przeciętny szofer. Kierunkowskazy zmieniam skinieniem głową – opowiada. 

Wg Kamila najgorsze co osoba niepełnosprawna może zrobić, to zamknąć się w czterech ścianach niepełnosprawności i odciąć od świata. Zamknąć na innych ludzi, na życiowe możliwości. – Ostatnio gadaliśmy z Wojtkiem Makowskim, że to nigdy nie wychodzi na dobre, także w przypadku osób pełnosprawnych. Lepiej być otwartym – mówi. 

Makowski, srebrny medalista w pływaniu igrzysk w Rio de Janeiro dodaje, że niepełnosprawność to cecha fizyczna, a nie definicja człowieka. – Musiałem ją najpierw zaakceptować, potem zaadaptować, wreszcie dostosować się do niej i wyciskać z życia ile się da. Wykorzystuję to co mi dała, czyli parapływanie. Jakbym był pełnosprawny może w ogóle nie miałbym nic wspólnego ze sportem – mówi. 

– Przy dzisiejszej technice żaden człowiek nie jest już ograniczony ruchowo. Istnieje coraz mniej ograniczeń społecznych, wykluczających niepełnosprawnych. Pozostają już tylko ograniczenia mentalne, w głowie. Dlatego wraz z Wojtkiem walczymy o przedefiniowanie niepełnosprawności i nazywanie jej parasprawnością. Nie jesteśmy inwalidami – kończy Otowski. 

Michał Pol, Tokio

Prosimy o potwierdzenie oddania głosu

Po podaniu swojego adresu e-mail, zostanie wysłana na niego wiadomość z linkiem weryfikacyjnym.
Aby potwierdzić swój głos należy w niego kliknąć.

loading...