Kamil Otowski zdobył pierwszy medal reprezentacji Polski podczas XVII Letnich Igrzysk Paraolimpijskich w Paryżu. I to od razu złoty! Dwukrotny mistrz świata z ubiegłego roku z Manchesteru nie miał sobie równych w wyścigu na 100 m stylem grzbietowym w klasie S1.
– Ciężko mi uwierzyć w to, co się stało przed chwilą! Uwierzę dopiero, jak medal zawiśnie mi na szyi, na razie go nie mam. Niby byłem tu faworytem, jako podwójny mistrz świata, a jednak to był szok, kiedy zobaczyłem tablicę świetlną, swoje pierwsze miejsce i tak dużą przewagę – mówił tuż po wyjściu z basenu w efektownej pływalni Paris La Défense Arena.
Otowski, który na swoich pierwszych igrzyskach w Tokio 2020 zajął na tym dystansie szóste miejsce (choć wówczas w klasie S2), przyznał, że presja, jaką czuł, była ogromna.
– Chciałem potwierdzić swoją dominację na tym dystansie, ale wcale nie miałem pewności, że się uda. Igrzyska rządzą się swoimi prawami, wielokrotnie zdarzało się, że wielcy mistrzowie świata czy Europy nie wytrzymywali presji igrzysk. „Ścinało” ich po prostu i nie byli w stanie zdobyć tego upragnionego krążka. Niejeden się spalił, zachłysnął, zrobił falstart – mówił.
Zwycięska drzemka
Kamil Otowski dodał, że wyraźna przewaga nie oddaje trudu, jaki kosztowało go zwycięstwo. Przyznał, że na 25 metrów przed metą dopadło go zmęczenie i stracił siłę w rękach.
– Wydaje mi się, że to był efekt stresu. Płynąc grzbietem nie widziałem rywali, nie wiedziałem, gdzie są – ocenił.
Przyznał, że z tego całego stresu przed zawodami zapadł w drzemkę, podczas której… przyśnił mu się medalowy finał.
– Szczerze mówiąc, nie wiem, które miejsce w nim zająłem, wiem, że wydarzyło się coś nieoczekiwanego, trochę mnie to wybudziło. Równie dobrze mogło to być podtopienie, ale raczej nie, bo obudziłem się szczęśliwy i pozytywnie pobudzony. Poczułem się wyluzowany i ostatecznie pomogło mi to w starcie – mówił.
Długotrwały proces
Kiedy Kamil Otowski uwierzył, że może zostać mistrzem paralimpijskim?
– Myślę, że to jest długotrwały proces. Chyba pierwszy raz tak mocno uwierzyłem w siebie dwa lata temu, po brązowym medalu na mistrzostwach świata. Bo to był pierwszy krążek z dużej imprezy, w dodatku absolutnie nie byłem tam faworytem. Ten medal bardzo zbudował mnie mentalnie. Uwierzyłem, że moja głowa jest silna i właśnie głową jestem w stanie wygrywać. Stałem się bardziej konsekwentny w podejściu do pracy. I cierpliwy. Uwierzyłem, że na sukcesy trzeba po prostu poczekać – zaznaczył.
Otowski podkreślił, że bardzo pomógł mu też fakt, iż po igrzyskach w Tokio 2020 wszystko w kadrze zmieniło się na lepsze.
– Cały sztab wykonuje świetną robotę. Nowa trenerka-koordynatorka sprawiła, że w trzy lata nasza dyscyplina poszła w bardzo dobrą stronę. Zrobiło się bardzo profesjonalnie. Mamy wszystko pod nosem. Czego kto oczekuje, to wszystko po prostu ciach! – i zaraz jest. Ta profeska od kulis przeradza się w profeskę w niecce basenowej – zaznaczył.
Kibice zamiast playlisty
W Paryżu był jeszcze jeden, bardzo istotny czynnik.
– W porównaniu z Tokio, bardzo pomogła mi obecność kibiców. Szczerze mówiąc, dopiero tutaj czuję, że jestem na igrzyskach. Jak w Tokio wychodziliśmy na ceremonię otwarcia, na pusty stadion olimpijski, to mówiłem, że wychodzimy na jedno wielkie cmentarzysko. W telewizji to wyglądało pięknie, a my widzieliśmy tylko reflektory i zacinający deszcz i nie wiedzieliśmy w ogóle, co się dzieje. Wokół była tylko pustka. W Paryżu jest jedno wielkie święto. Wszędzie przyjazna atmosfera, która sprzyja walce o najwyższe cele. Tu kibice na trybunach robią taki huk, taką wrzawę, że to aż człowieka niesie. Chciałem przed startem włączyć playlistę na słuchawkach w sali treningowej, ale głos trybun zza ściany, żywiołowe reakcje na wydarzenia w basenie były fantastyczne. Aż zrezygnowałem z playlisty, bo to była prawdziwa muzyka – zachwycał się Kamil.
Ta wrzawa nie zestresowała go, wręcz przeciwnie.
– Być może kogoś ci kibice mogliby przytłoczyć, ale nie mnie. Miałem wyłącznie pozytywne ciarki. A były jeszcze większe, jak zobaczyłem biało-czerwone flagi, którymi machali moi rodzice i moi przyjaciele – dodał.
Będzie drugie złoto?
Otowskiego w sobotę czeka kolejny start – tym razem na 50 m stylem grzbietowym, w którym również jest faworytem.
– Skoro mam już złoto, to do tego drugiego startu podejdę już bez żadnego stresu. Wejdę do wody i zrobię swoje. Trenerka mówiła mi, że dziś pierwsze 50 metrów popłynąłem znakomicie, a rywali będę miał tych samych – stwierdził.
Michał Pol z Paryża, fot. Bartłomiej Zborowski/Polski Komitet Paralimpijski