Debiutująca na igrzyskach paraolimpijskich Monika Kukla zajęła ostanie, 11. miejsce w biatlonowym sprincie siedząc. – Zjadł mnie stres. A na pierwszym strzelaniu zaciął karabinek. Obym wyczerpała limit pecha na tych igrzyskach – mówiła na mecie
– To nie był udany debiut, liczyłam na więcej. Zeżarł mnie stres. W nocy miałam tak realistyczny sen o starcie na igrzyskach, że aż się obudziłam i już nie mogłam zasnąć. Rano zatrzasnęłam drzwi pokoju z kluczem i akredytacją w środku i nie mogłam się dostać, musiałam szukać pomocy. Już wtedy wiedziałam, że to nie będzie mój dzień. Potem na stołówce z nerwów rozlałam kawę. Ale najgorsze przyszło na pierwszym strzelaniu – zaciął mi się karabinek – mówi Monika.
Dlaczego, nie wiadomo. Na przestrzeleniu karabinek spisywał się bez zarzutu. – Dopiero za którymś razem się odblokował i zaczął strzelać, ale ja już byłam totalnie wytrącona z koncentracji i już maksymalnie spięta – opowiada.
I Monika, która „do papieru” – jak biatloniści nazywają treningi – strzelała perfekcyjnie, zaczęła popełniać błędy. . Efekt: cztery pudła na pierwszym strzelaniu, dwa na kolejnym. Zakończyła bieg na ostatnim miejscu z 9 minutami straty do zwycięskiej Amerykanki Oksany Masters – legendy ruchu paraolimpijskiego, która zdobyła swój 10. medal na igrzyskach w czwartej dyscyplinie. Na ostatnich letnich igrzyskach w Tokio zdobyła dwa złote medale w kolarstwie.
– Szkoda, bo wiatr nie był taki straszny jak dzień wcześniej, a i trasa w sumie bardzo mi odpowiadała. Liczę, że teraz już stres odpuści i że wyczerpałam już limit pecha na tych igrzyskach. 8 marca mam bieg na 10 km, na którym bardzo dobrze wypadłam na mistrzostwach świata w Lillehammer. Tam postaram się dać z siebie 100 procent i nie dać wytrącić z koncentracji – mówi.
Monika zazwyczaj koncentruje się słuchając… tureckiego popu, w którym zakochała się podczas mistrzostw Europy w ampfutbolu w Krakowie. Tam triumfowała reprezentacja Turcji, dla której często puszczano z głośników ich muzykę. Monika słucha też dla uspokojenia włoskiej muzyki. Italia i futbol (nie tylko amp), to jej wielkie pasje. Lubi oglądać Serie A, jest fanką Juventusu i Giorgio Chielliniego. Kibicowała Włochom na Euro 2020 od pierwszego meczu. Jest też członkiem tworzącej się reprezentacji Polski w ampfutbolu, gdzie występuje jako napastnik. – Jak Kamil Rosiek, który gra w kadrze ampfutbolu i też był paraolimpijczykiem. Startował w Pjongczang w biatlonie i biegach na sledżach tak jak ja. Ale na razie wszystko podporządkowałam startowi na igrzyskach – opowiada.
W biatlonie i biegach narciarskich Monika startuje dopiero od dwóch lat, więc sam awans na igrzyska był dla niej sukcesem. Urodzona bez kości udowej, z krótszą o 30 cm prawą nogą zaczynała od jazdy konnej jako pochodnej hipoterapii. Potem było pływanie i wioślarstwo. I to właśnie trener kadry wioślarstwa, Tomasz Kazimierczak zabrał ją na pierwsze zawody narciarskie do Ptaszkowej i namówił na spróbowanie.
– Od razu mi się spodobało. Niestety nie byłabym w stanie łączyć wioślarstwa z biegami narciarskimi jak Oksana Masters, która zdobyła brązowy medal na igrzyskach w Londynie. Ja w łódce pracuję tylko jedną nogą i za bardzo obciążam. Lepsze jest kolarstwo, które po konsultacji z trenerem włączyłam do treningów. Być może będę bardziej stawiać na parakolarstwo – mówi.
Nigdy nie czułam się gorsza z powodu swojej niepełnosprawności. Może w podstawówce miałam z tym jakiś problem, wiadomo, jak to dorastająca dziewczyna. Ale w liceum, nagle „pstryk”, kompletnie mi się przestawiło myślenie i przestałam się przejmować. Spełniam swoje marzenia, zaledwie po dwóch latach treningu udało mi się zakwalifikować na igrzyska! Nie spodziewałam się, że stanie się to tak szybko. I nie powiedziałam tu jeszcze ostatniego słowa. Dopiero łapię doświadczenie, uczę się na błędach. Za cztery lata igrzyska w mojej ukochanej Italii. Zrobię wszystko, żeby tam powalczyć o medal.
Michał Pol, Zhangjiakou