fbpx
Aktualności

Dlaczego trener Juergen Klopp wspiera na igrzyskach w Paryżu Wojtka Czyża?

Oto historia pięknej przyjaźni i wzajemnej inspiracji Juergena Kloppa i Wojtka Czyża, czterokrotnego mistrza paralimpijskiego. „Za takie historie właśnie kocham sport. Że może zmienić świat. Czasami tylko na chwilę, a czasami na zawsze” – mówi Klopp. „To słowa Juergena sprzed 20 lat stały się dla mnie inspiracją i mottem życiowym: „Nieważne, kim byłeś. Ważne, kim jesteś i kim pragniesz się stać”. Od niego nauczyłem się wiary w siebie” – mówi dzisiaj Wojtek.

Na igrzyskach paralimpjskich nie spotyka się zwykłych osób, ale Wojtek Czyż to postać wyjątkowa.

– Jego historia musi być opowiadana! Od lat jest dla mnie ogromną inspiracją. Nie sportową, życiową – mówi były trener Borussii Dortmund i Liverpoolu, Juergen Klopp, który wspiera Czyża z trybun w Paryżu podczas turnieju parabadmintona.

Złamane marzenie

Wojtek, urodzony w Wodzisławiu Śląskim w 1980 roku, w wieku 8 lat wyjeżdża do ojca do Niemiec. I zostaje na stałe.

Marzy o karierze piłkarza i idzie mu świetnie. Trafia do akademii 1.FC Kaiserslauern. Jego idolem jest Stefan Kuntz. W 2001 roku podpisuje zawodowy kontrakt z Fortuną Koeln.

Ale w ostatnim meczu swego amatorskiego VfR Grünstadt bramkarz rywali wjeżdża mu w kolano tak fatalnie, że łamie je w drobny mak. Błąd popełnia sanitariusz, doprowadzając nogę do martwicy. W szpitalu stwierdzają, że konieczna jest amputacja nogi poniżej kolana.

Gdy budzi się po operacji i patrzy w dół, łzy same lecą strugami z oczu. Rzuca okiem na okno. Pierwsza myśl: wyskoczyć. Przecież życie właśnie się dla niego skończyło. Pielęgniarki pilnują go na okrągło, żeby nie zrobił niczego głupiego.

„Miałem poczucie, że wraz z nogą zabrali mi osobowość, mój futbol, mój sport, mój sens życia, moją karierę, moją przyszłość” – napisze po latach w autobiografii.

Odzyskać wiarę w siebie

W szpitalu odwiedza go Mirosław Klose, inny zawodnik z polskimi korzeniami, i dodaje otuchy.

Podczas rehabilitacji Wojtek poznaje Juergena Kloppa, który z piłkarza właśnie staje się trenerem Mainz. Poruszony tragedią przyszły trener Borussii Dortmund i Liverpoolu organizuje mecz charytatywny na rehabilitację Wojtka. Mainz Kloppa gra przeciwko 1.FC Kaiserslautern, w barwach którego Czyż występuje w protezie.

Zaprzyjaźniają się (jeszcze do tego wrócimy).

– To Juergen stał się wtedy dla mnie inspiracją. Powiedział słowa, które są moim mottem do dziś: „Nieważne, kim byłeś. Ważne, kim jesteś i pragniesz się stać”. Od niego nauczyłem się wiary w siebie – mówi Wojtek.

Złoty chłopiec

Po amputacji nie porzuca więc sportu, wręcz przeciwnie. Zostaje lekkoatletą. Już trzy lata później jedzie na igrzyska paralimpijskie do Aten, z których przywozi trzy złote medale – w biegach na 100 m, 200 m i w skoku w dal. Reprezentuje Niemcy.

Po powrocie zostaje „Człowiekiem Roku” w popularnym programie Guenthera Jaucha. „Bild” pisze o nim per „złoty chłopiec Niemiec”.

Cztery lata później w Pekinie dokłada kolejne złoto w skoku w dal. Z Londynu w 2012 roku przywiezie srebro i dwa brązowe medale. Ale i awanturę z kolegą z kadry o używanie niedozwolonych protez.

Kończy sportową karierę (przynajmniej tak mu się wtedy wydaje).

Proteza z katamaranu

Wydaje autobiografię pt. „Jak straciłem nogę, ale odnalazłem siebie”.

I ma nowy pomysł na życie. Wraz z żoną Eleną, włoską lekkoatletką, kupują katamaran i rozpoczynają żeglugę po świecie, by dopływając na odległe, niedostępne wyspy, nieść tam pomoc osobom po amputacji. Takim, które nigdy nie korzystały z protezy.

– Nazwali to „Sailing4Handicaps”. To mógł wymyślić tylko Wojtek. Nikt inny by na to nie wpadł i tego nie zrobił. Zwłaszcza, jeśliby tak jak Wojtek nie umiał żeglować! – śmieje się dziś Juergen Klopp.

– Przybijaliśmy gdzieś, wyskakiwaliśmy na ląd i nasz technik, który z nami pływał przez trzy tygodnie, konstruował protezy dla wszystkich potrzebujących. Ja uczyłem pacjentów chodzić z protezą, a moja żona dokładała odpowiednie zajęcia fizyczne. Zawsze uczyliśmy też jednego z miejscowych, co robić, gdy proteza się zepsuje, jak ją naprawiać itd. – opowiada Wojtek. – Naszym celem było zapewnienie nowoczesnych protez osobom, które nigdy w życiu ich nie nosiły. Dzięki temu mogli liczyć na powrót do życia, do pracy, znów mogli zapewnić byt rodzinie. Znów czuli się potrzebni – opowiada.

Przez pięć lat Wojtek z Eleną dostarczyli protezy 90 osobom, kompletnie odmieniając ich życie. Zaczęli w Niemczech, by dopłynąć w 2019 roku do Nowej Zelandii.

Powrót z emerytury

Tam Wojtek zostaje certyfikowanym instruktorem nurkowania. Zostaje też członkiem zarządu Fundacji Seppa Herbergera, organizacji charytatywnej stawiającej sobie za cel rehabilitację osób z niepełnosprawnościami poprzez sport.

– W Nowej Zelandii usłyszeliśmy, że ciężko tu uprawiać sporty paralimpijskie, bo brakuje infrastruktury i trudno uzyskać od państwa wsparcie. Mówili mi, że miałem kupę szczęścia żyjąc w Niemczech, bo tu nie miałbym szans nie tylko na medale paralimpijskie, ale wręcz na wyjazd na igrzyska. Postanowiłem udowodnić, że się mylą i jeśli się tylko czegoś bardzo chce, to nie ma rzeczy niemożliwych – mówi Wojtek.

Zaczął rozglądać się za dyscypliną, której wcześniej nie uprawiał wyczynowo. Postawił na badminton, bo parę razy w życiu grał dla zabawy.

– Postanowiłem sprawdzić, jak szybko zostanę mistrzem Nowej Zelandii. Zaczęło mi iść tak dobrze, że sprawa szybko przestała być zabawą. Dwa i pół roku temu zostałem profesjonalnym badmintonistą – wspomina.

Dlaczego wrócił ze sportowej emerytury?

– By zainspirować innych do uprawiania sportu. Chciałem pokazać młodemu pokoleniu, zwłaszcza w Nowej Zelandii i Oceanii, że świat nigdy nie wali się do końca. Że zawsze można zacząć od początku. I odnieść sukces. O ile ma się pasję i włoży w to odpowiedni wysiłek – mówi.

Jak rodzina

Przygodę z badmintonem zaczął właśnie tak – od absolutnego zera.

– Powinniście mnie zobaczyć dwa lata temu! Ludzie mi mówili: „co do cholery robisz? W tym wieku nigdy nie będziesz wystarczająco dobry, żeby pojechać na igrzyska”. I proszę, oto teraz w Paryżu mierzę się z najlepszymi zawodnikami świata jako pierwszy w historii reprezentant Nowej Zelandii w parabadmintonie. Napawa mnie to niesamowitą dumą – podkreśla.

W pierwszym swoim meczu w Paryżu, mimo gorącego dopingu z trybun ze strony Juergena Kloppa, Wojtek przegrał wysoko z kandydatem do złota, Brytyjczykiem Danielem Bethellem.

Po meczu Klopp z Wojtkiem dawali sobie kuksańce i przerzucali żartami.

– Oglądałem twój mecz ze wzruszeniem. Płakałem po każdym z twoich punktów. Wszystkich pięciu – wybuchał głośnym śmiechem Klopp. – A serio, to naprawdę miałem łzy w oczach, ponieważ wiem, że w sporcie zawsze chodzi o wynik i zwycięstwo, ale za tą historią kryje się o wiele więcej. Dlatego obecność tu jest dla mnie wzruszająca. Z 500 razy opowiadałem różnym ludziom jego historię – wyjaśnił garstce dziennikarzy.

– Jesteśmy z Wojtkiem zupełnie inni. On robi rzeczy, na które ja nie miałbym i nie mam odwagi. Nie dalej jak wczoraj namawiał mnie na nurkowanie z rekinami. Przekonywał, że to w sumie całkiem łatwe. Odpowiedziałem, żeby dał mi spokój, nigdy tego nie zrobię! – śmieje się Juergen Klopp. – Generalnie najlepsze i najbardziej szczere historie dzieją się w parasportach. Ktoś taki jak ja nie miałby ani siły, ani odwagi na to, co wyrabiają ci sportowcy – dodaje.

– Juergen to rodzina. Jestem mu wdzięczny, że tu jest i mnie wspiera. Ale jeszcze bardziej, że jego obecność tu to wyraz wsparcia dla całego sportu paralimpijskiego. Bardzo tego potrzebujemy – mówi Wojtek.

Michał Pol, Paryż