– Do igrzysk zostały dwa lata i dwa miesiące ciężkich przygotowań, ale na pewno chciałbym pojechać. Jeśli zdrowie dopisze, nie będzie kontuzji i ostro przepracuję ten okres, to myślę, że stać mnie na to, żeby jeszcze powalczyć – mówi Witold Skupień, który 6 stycznia 2024 roku, podczas Gali Mistrzów Sportu, odebrał statuetkę Sportowca Bez Barier w 89. Plebiscycie Przeglądu Sportowego i Telewizji Polsat.

Niepełnosprawnym Sportowcem Roku 2006 w 72. Plebiscycie Przeglądu Sportowego została Katarzyna Rogowiec. Uhonorowano ją za sukcesy na igrzyskach w Turynie. Pan miał wtedy kilkanaście lat i… też tak chciał.

To prawda, chciałem. Szczególnie że właśnie wtedy zainteresowałem się biegami narciarskimi, ponieważ zobaczyłem w „Wiadomościach” TVP krótką relację, że Kasia Rogowiec w Turynie zdobyła dwa złote medale. Może minutę trwał ten materiał, był na samym końcu wiadomości sportowych, ale zainteresowało mnie to, bo widziałem, że nie ma części rąk. Pomyślałem sobie: „kurczę, ale fajnie”. Próbowałem poszukać czegoś podobnego, ale wtedy internet dopiero raczkował i nie znalazłem dla siebie żadnego zrzeszenia, żeby w ogóle spróbować tych biegów narciarskich.

Temat utknął na wiele lat.

Tak, na bardzo długo, bo chyba dopiero we wrześniu 2011 roku dowiedziałem się o sekcji biegów narciarskich w Nowym Sączu. Wtedy zacząłem tę przygodę.

To był jeden wielki zbieg okoliczności…

Byłem już dorosłym człowiekiem, po liceum, pracowałem w firmie ubezpieczeniowej i biurze podróży. Wiedziałem, że osoby z niepełnosprawnościami prowadzą samochody, a ponieważ auto było mi potrzebne do pracy, zdecydowałem się zrobić prawo jazdy. Jestem z okolic Nowego Targu, w naszym mieście nie było żadnej szkoły nauki jazdy dla osób z niepełnosprawnościami, była natomiast w Nowym Sączu. To tylko 80 km. Pojechałem tam i okazało się, że właścicielem tej jedynej odpowiedniej dla mnie szkoły nauki jazdy jest były paralimpijczyk, medalista z Albertville z 1992 roku, pan Damian Marian, który nie miał dłoni i biegał z jednym kijem. Dzięki niemu zobaczył mnie śp. pan Staszek Ślęzak, który powiedział: „jesteś wysoki, szczupły, będziesz biegał na nartach”. No i się zaczęło.

Początki pewnie nie były najłatwiejsze…

Od pana Ślęzaka dostałem taki mały plan przygotowawczy do jakichś tam późniejszych zawodów czy zgrupowań. Troszeczkę biegałem na nogach, troszeczkę na nartorolkach, ale nie szło to w ogóle. Gdy w styczniu 2012 roku pojechałem na moje pierwsze zgrupowanie do Jakuszyc, sukcesem było dla mnie przejść, bo nawet nie przebiec, bez upadku 200 metrów po płaskiej polanie. Długa więc droga za mną, powiedzmy sobie szczerze…

Pańskie pierwsze igrzyska to było Soczi i mimo szóstego miejsca, zdobytego z Kamilem Rośkiem w biegu sztafetowym, jechał Pan tam chyba bardziej po naukę?

Wynik był niezły, choć z przygodami. Gdy w styczniu w Vuokatti zaczynałem swoją przygodę z Pucharem Świata, zaliczyłem nieszczęśliwy upadek i rozciąłem sobie łuk brwiowy. W lutym z kolei złamałem obojczyk, lecz mimo tego na koniec marca udało mi się na te igrzyska pojechać. Nie byłem więc za dobrze przygotowany i faktycznie jechałem bardziej po naukę, ale bardzo dobrze te igrzyska wspominam.

Wkrótce przyszły pierwsze sukcesy międzynarodowe. Który wspomina Pan najcieplej?

Z pierwszych sukcesów na pewno miło wspominam ten z 2015 roku. To była może mała rzecz, ale dla mnie duża, ponieważ zauważyłem, że robię spore postępy na nartach, że praca przynosi owoce. Zająłem tam w biegu na 20 km stylem dowolnym dwunaste miejsce. Dla mnie to był duży przełom, ponieważ wcześniej zajmowałem miejsca w okolicach dwudziestego, a tym występem zapukałem do pierwszej dziesiątki i niewiele brakowało, by się w niej znaleźć. Wiedziałem już, że jak będę nadal systematycznie trenował, to w końcu do niej wejdę, i to na stałe. Bardzo mnie to wtedy zmotywowało.

Nastawiał się Pan na sukcesy na igrzyskach paralimpijskich. Na razie jednak medal nie był Panu pisany.

Bardzo mocno byłem na to nastawiony, może nawet za mocno. Do Pekinu to już wręcz jechałem jak po swoje, bo jeszcze w styczniu, rywalizując z – jeszcze wtedy niezawieszoną – bardzo mocną ekipą Rosji, zdobyłem srebrny medal w moim ulubionym stylu klasycznym. Do złota zabrakło mi jednego okrążenia. To był świetny bieg, byłem w formie, niestety później nastąpił splot dziwnych zdarzeń. Tuż przed igrzyskami w Pekinie zachorowałem dosyć mocno na covid, przez siedem dni nie trenowałem, siedziałem na obozie w pokoju, żeby reszty nie pozarażać. Na samych igrzyskach mieliśmy z kolei duże problemy ze smarowaniem nart, a jeszcze jakoś mi się skarpetka podwinęła w bucie. Juniorski błąd. Powstał bolesny i krwisty odciska palca, zeszła mi skóra. Połowę dystansu tak pokonałem. Ostatecznie zabrakło mi minuty na moim ulubionym dystansie w klasyku. To był splot nieszczęść, o których wolę już zapomnieć.

Jakie miał Pan myśli po igrzyskach w Pekinie?

Ja już tam zapowiadałem, że będę kończył karierę, że to mój ostatni start. Jednak cały czas z tyłu głowy miałem, że byłem przecież świetnie przygotowany do sezonu z igrzyskami i jedynie ten splot przypadków spowodował, że się nie udało. Zrobiłem sobie troszkę dłuższą przerwę, odpocząłem, zająłem się przygotowaniami do ślubu. To narzeczona, dziś już żona, powiedziała ostatecznie: „Witek, przecież ty jesteś taki dobry, spróbuj jeszcze”. No i poszliśmy nowym, troszeczkę innym planem z trenerem, zgodził się na wiele moich pomysłów.

20220312 narciarstwo biegowe 003
2022.03.12 IP w Pekinie Paranarciarstwo biegowe – średni dystans stylem dowolnym. Nz. Witold Skupień Fot. Bartłomiej Zborowski/Polski Komitet Paralimpijski

Czy żona na pewno wiedziała, jakie będą skutki tego, co Pan od niej usłyszał?

Małżeństwo zawsze na tym cierpi, bo dużo czasu spędzam poza domem. To największy minus uprawiania sportu, ale przyjdzie czas, gdy postawię na rodzinę. Na razie zdecydowałem się dalej biegać i w zeszłym roku skutek był bardzo dobry.

Przy okazji odbierania niedawno wyróżnienia 5. edycji Plebiscytu Polskiego Komitetu Paralimpijskiego na Sportowca Roku #Guttmanny2023 powiedział Pan bardzo ciekawą rzecz: „Myślę, że w kategorii pod tytułem „czy ktoś się spodziewał tego sukcesu z mojej strony” na pewno bym wygrał”.

Tak, bo myślę, że jest taka opinia, słyszałem ją kilka razy, że ja „nie dowożę” na głównych imprezach, szczególnie na igrzyskach, że stać mnie na sukces, ale głowa nie daje rady. Może jestem zbyt pewny siebie, ale uważam, że jest dokładnie przeciwnie. Uwielbiam biegać na nartach, nie mogę się doczekać zawodów i rywalizacji. Po to trenuję już 12 lat, żeby po prostu biegać.

W 2023 roku wybiegał Pan złoto i srebro mistrzostw świata. Był Pan zaskoczony?

Wiedziałem, że będę miał medale, a przynajmniej jeden na moim koronnym, długim dystansie klasykiem. Wiedziałem, bo już od tygodnia byłem w świetnej formie, to się czuje. Jak już wystartowałem, to się po prostu bawiłem tym biegiem, w którym zdobyłem złoty medal. Kontrolowałem swojego głównego rywala, obserwowałem go. Startował 30 sekund za mną, natomiast w niektórych punktach trasy się widzieliśmy, trener i serwismenka świetnie mi podawali czasy, więc utrzymywałem tę przewagę. Zacząłem spokojnie, tak jak to mam w zwyczaju, a później, na ostatnim kółku, troszeczkę dołożyłem i mogłem się cieszyć na mecie. To był naprawdę perfekcyjny bieg – taki, na który czekałem całe życie. Doczekałem się go na takiej głównej imprezie, więc to też duży plus dla trenera, że udało nam się trafić z formą. Natomiast dużo bardziej cieszyłem się ze srebrnego medalu, bo choć mój pierwszy sukces, wicemistrzostwo świata w 2017 roku, osiągnąłem właśnie w stylu łyżwowym, to później jednak nastawiałem się na technikę klasyczną. Ten srebrny medal na 10 km łyżwą to było dodatkowe potwierdzenie, że byłem w świetnej formie w tym okresie startowym. Jeszcze na koniec udało mi się powalczyć z utytułowanym Francuzem i o trzy sekundy wydrzeć ten srebrny medal. Strasznie się z tego cieszyłem.

Czyli tak jak w Pekinie nic się nie składało, tak tu się wszystko złożyło.

Dokładnie tak. Mieliśmy świetne narty, dużo testowaliśmy, bo kupiliśmy zestawy nart przed sezonem. Okazało się, że są wprost stworzone dla mnie. Zrobiliśmy jeszcze z trenerem trochę technicznych poprawek przy wiązaniach i to wszystko przełożyło się na dużo lepsze czasy na poszczególnych odcinkach. Jak to w sporcie zawodowym, wszystko musi się idealnie ułożyć, żeby się cieszyć z takich sukcesów.

Pekin to miały być Pańskie ostatnie igrzyska. Zakładam, że po tych sukcesach plany się zmieniły? Korci Pana, by powalczyć na igrzyskach, organizowanych w 2026 roku w Mediolanie i Cortinie d’Ampezzo?

Tak, korci mnie bardzo. Wiadomo jednak, że niedługo skończę 35 lat, więc trzeba będzie do tego podejść mądrze. Do igrzysk zostały dwa lata i dwa miesiące ciężkich przygotowań, ale na pewno chciałbym pojechać. Tegoroczny sezon pokaże, czy uda mi się potwierdzić możliwość rywalizowania z tymi młodzianami, którzy się pojawiają. Czuję się dobrze, jestem przygotowany i nie odpuszczam, mimo tego, że ten sezon jest „pusty”, bez mistrzostw świata i igrzysk. Muszę wykonać dużą pracę w tym roku i kolejnym, żeby na te igrzyska dojechać, ale w głowie plan jest już ułożony. Być może nie będzie mnie już stać na medal w każdym biegu. Na pewno będę się nastawiać na mojego „konika”, na igrzyskach będzie to prawdopodobnie 10 km klasykiem. Na ten bieg będziemy szykować wszystkie siły, energię i formę, a inne potraktujemy jako przygotowanie. Jeśli zdrowie dopisze, nie będzie kontuzji i ostro przepracuję ten okres dwóch lat, to myślę, że stać mnie na to, żeby jeszcze powalczyć.

17 lat po Katarzynie Rogowiec odebrał Pan analogiczne wyróżnienie, tytuł Sportowca Bez Barier w 89. Plebiscycie Przeglądu Sportowego i Telewizji Polsat. Czym jest dla Pana ta nagroda?

Bardzo się z niej cieszę. To jest takie spełnienie marzeń. To też docenienie i Polskiego Komitetu Paralimpijskiego, i Polskiego Związku Sportu Niepełnosprawnych „Start”, i wszystkich trenerów, których spotkałem po drodze, i całych tych 12 lat mojej kariery. Ta nagroda to jej zwieńczenie, mimo iż brakuje tego idealnego zakończenia. Ale na to jeszcze przyjdzie czas.

20240106 231137 1
Witold Skupień ze statuetką championa w kategorii Sport Bez Barier podczas w 89. Gali Mistrzów Sportu Przeglądu Sportowego i Telewizji Polsat