fbpx
Aktualności

„Ruch non stop”. W Poznaniu odbył się kolejny Piknik Paralimpijski

Można było postrzelać z profesjonalnego łuku, rozegrać partyjkę bocci czy sprawdzić się na kajakowym trenażerze. 6 września 2025 r., dzień przed zawodami Enea IRONMAN 70.3 Poznań, na chętnych czekało wiele atrakcji. Wśród nich Piknik Paralimpijski.

– Przyszła cała rodzina, rodzice z dwójką dzieci, z dziadkami, wszyscy strzelali i naprawdę bardzo dobrze im szło. Jakiś czas później przyszli powiedzieć, że na innym stoisku też był łuk, z którego się strzelało i można było wygrać nagrody. Całą rodziną te nagrody wygrywali, bo wykorzystali moje uwagi. To było takie fajne, że wrócili mi o tym opowiedzieć – mówi Milena Olszewska. – Miałam wrażenie, że cała ta rodzina po prostu urodziła się z łukiem w ręku, od razu tak naturalnie chwycili, naciągnęli prawidłowo, tak fajnie pod brodę, naprawdę super.

Nasza dwukrotna medalistka igrzysk paralimpijskich prowadziła w Poznaniu strefę parałuczniczą. Każdy mógł oddać kilka strzałów. Chętnych nie brakowało.

– Zazwyczaj przywożę łuki o małym funtażu, żeby każdy mógł naciągnąć – mówi Milena Olszewska. – Kilkuletnim dzieciom często pomagam, żeby nie zrobiły sobie krzywdy i miały frajdę z oddanego strzału. Strzelamy z kilku metrów, także ze względu na bezpieczeństwo. Bardzo dbamy o to, żeby to było bezpieczne, by nikomu nic się nie stało, lecz było wyłącznie radośnie i przyjemnie.

Zainteresowanym nasza reprezentantka przekazuje też informacje o klubach w pobliżu, gdzie można bardziej na poważnie spróbować swoich sił.

– Było kilka osób, u których widać było taki naturalny układ łuczniczy. Od razu to dostrzegłam, gdy tak swobodnie, z pewnością naciągały łuk – podkreśla zawodniczka, która wkrótce jedzie do Korei Płd. na mistrzostwa świata. – Czasem przygoda ze sportem zaczyna się trochę z przypadku, ktoś pójdzie zobaczyć, obejrzeć, spróbuje i połknie bakcyla. Mam więc nadzieję, że te pikniki również przyniosą taki owoc.

W samym sercu

Prócz parałucznictwa, można było spróbować także innych dyscyplin. Andrzej Jasiński i Krzysztof Ślusarczyk starali się zainteresować parawioślarstwem, Iweta Faron i Witold Skupień obsługiwali strefę paranarciarstwa biegowego i parabiathlonu, była też strefa dostępności, koordynowana przez Krzysztofa Plewę i Mateusza Kosiorka. Piknik odbywał się w Poznaniu, na pikniku obecny był więc oczywiście tamtejszy START.

– Mieliśmy strefy bocci i parakajakarstwa. Było bardzo duże zainteresowanie, sporo dzieciaków, co najbardziej cieszyło, obie strefy były więc dość mocno obłożone – opowiada Romuald Schmidt, prezes Stowarzyszenia Sportowo-Rehabilitacyjnego START w Poznaniu. – Piknik był świetnie umiejscowiony, w samym sercu zawodów z cyklu IRONMAN, a to jest impreza, w której startuje około dwóch tysięcy zawodników. Plus rodziny, dzieciaki, więc ruch non stop. Fajna atmosfera, taka sportowa, bo piknik towarzyszył poważnym zawodom, fajnie się więc w ich formułę wpisał.

W strefie bocci można było zagrać indywidualnie, czyli jeden na jednego, w parze, czyli dwóch na dwóch, albo w drużynie, tj. trzech na trzech.

– Było regularnie boisko na betonie, niemal pełnowymiarowe, całkiem przyzwoite – mówi prezes. – Wystarczyła krótka instrukcja, a boccię się tłumaczy bardzo prosto: to jest biała, tu strona czerwonych, tu niebieskich, i gramy!

Pozytywnie wymęczony

Strefę parakajakową obsługiwał m.in. Mateusz Surwiło, paralimpijczyk, medalista mistrzostw świata i Europy w tej dyscyplinie.

– Mieliśmy do dyspozycji łódkę, żeby pokazać dzieciakom, młodzieży i dorosłym, na jakim sprzęcie się ścigamy, wzięliśmy również trenażer kajakowy – opowiada. – On się bardzo różni od wioślarskiego, a ludzie często nas mylą, uważają, że kajakarstwo i wioślarstwo to jest to samo, a to są dwie całkiem różne dyscypliny.

Wielu gości pikniku było zaskoczonych, jak bardzo te dwa sporty się od siebie różnią. Mateusz Surwiło zadbał o to, by przestali je ze sobą mylić.

– Na pewno ci, którzy byli na pikniku, nie zapomną różnicy między kajakarstwem a wioślarstwem – śmieje się. – Każdy mógł usiąść na trenażerze, spróbować, jednym szło lepiej, a niektórzy w ogóle nie wiedzieli, jak machnąć wiosłem. Ale po krótkiej lekcji większość osób, a dużo było wśród nich triathlonistów, już wiedziała, o co chodzi.

Mateusz Surwiło następnego dnia wziął udział na etapie pływania w rywalizacji triathlonowych sztafet 5150, w której wraz z Wojciechem Makowskim (na tandemie z pilotem Tomaszem Domagałą) i Witoldem Skupieniem (jako biegaczem) zajął szóste miejsce na 52 sklasyfikowane zespoły. Wynik godny podziwu, zwłaszcza po męczącym pikniku. Według naszego parakajakarza, przez jego stoisko przewinęły się setki dzieci i dorosłych.

– Wróciłem z pikniku, zjadłem kolację, napiłem się trochę więcej białka, bo rano muszę startować, i myślę: „idę się wykąpać, ale przedtem się na chwilę położę”. Zasnąłem, wstałem o 5:30… – opowiada. – Byłem wymęczony, ale tak pozytywnie, fajne endorfiny czułem.

Być może ten podwójny wysiłek zaowocuje czymś więcej.

– Spotkałem Mateusza po jakichś trzech godzinach, mówi: „mam czterech nowych chętnych” – uśmiecha się Romuald Schmidt, który, także jako członek Zarządu i sekretarz generalny Polskiego Komitetu Paralimpijskiego, nie może się nachwalić tego wydarzenia. – Byłem pod wrażeniem, znakomita inicjatywa, wydaje mi się, że ma naprawdę dużą wartość, jeśli chodzi o naszą strategię promocyjną. Tym bardziej, że takich pikników obywa się w tym roku aż dziesięć. To jest świetny pomysł!

**

Projekt Polskiego Komitetu Paralimpijskiego jest współfinansowany ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Dofinansowany został ze środków Funduszu Rozwoju Kultury Fizycznej, których dysponentem jest Minister Sportu i Turystyki.

Prosimy o potwierdzenie oddania głosu

Po podaniu swojego adresu e-mail, zostanie wysłana na niego wiadomość z linkiem weryfikacyjnym.
Aby potwierdzić swój głos należy w niego kliknąć.

loading...