Oliwia Szmigiel i Daria Bujnicka zdobyły w grze podwójnej brązowy medal mistrzostw świata w parabadmintonie, które w dniach 20-25 lutego odbywały się w Pattai w Tajlandii.
– To jest dla nas i dla mnie duże osiągnięcie, bo jednak na czwartych mistrzostwach świata z rzędu zdobywamy czwarty medal, stajemy razem na podium – mówi Daria Bujnicka. – Jest też jednak mały niedosyt.
Oliwia i Daria przed mistrzostwami były liderkami światowego rankingu debla w klasie SH6. Udowodniły to w pierwszym meczu grupowym, pokonując 2:0 (21:5, 21:7) parę z Malediwów w składzie Hawwa Eshal Riyaz i Aishath Nazaha. Drugi pojedynek nie poszedł jednak po ich myśli. Polki przegrały 0:2 (8:21, 10:21) z Rachaną Shaileshkumar Patel oraz Nithyą Sre Sumathy Sivan z Indii.
Mimo porażki, z drugiego miejsca w grupie nasze zawodniczki weszły do ćwierćfinału. Tam pokonały 2:0 (21:10, 21:10) parę Choi Wing Kei i Lam Ching Yung z Hongkongu, by w półfinale… znów trafić na rywalki z Indii, z którymi mierzyly się w grupie. Także i to spotkanie, choć było bardziej wyrównane, zakończyło się przegraną 0:2 (16:21, 17:21).
– To był bardzo wyrównany mecz, do wygrania, ale czegoś zabrakło – podkreśla Oliwia Szmigiel. – Brązowy medal to duże osiągnięcie, ale moim zdaniem potrafimy i możemy więcej.
Na Chinkę nie ma mocnych
Małgorzata Janiaczyk, trenerka reprezentacji parabadmintona, podkreśla, że walka o medale mistrzostw świata to coraz większe wyzwanie.
– Każde kolejne mistrzostwa są coraz trudniejsze – tłumaczy. – Gra coraz więcej zawodników z różnych krajów, więc z mistrzostw na mistrzostwa poziom jest wyższy. Dodatkowo teraz jesteśmy przed igrzyskami, więc przyjechali naprawdę wszyscy.
Mistrzostwa świata w Tajlandii były bowiem ostatnim i zarazem najwyżej punktowanym turniejem kwalifikacyjnym do tegorocznych igrzysk paralimpijskich w Paryżu. Szkoda więc, że Oliwia Szmigiel, jedna z czołowych zawodniczek światowego rankingu, nie weszła dobrze w turniej. Przegrała 1:2 (21:16, 18:21, 18:21) zacięty pierwszy mecz z Egipcjanką Yasminą Eissą, z którą w singlu na poprzednich zawodach kilkukrotnie wygrywała.
– Może to był stres, może ta myśl, że zaraz igrzyska… – zastanawia się Oliwia. – Trudno powiedzieć, co się takiego wydarzyło, że to jednak Egipcjanka wygrała. Po prostu była lepsza tego dnia.
W kolejnych meczach grupowych nasza zawodniczka nie dała większych szans Lam Ching Yung z Hongkongu oraz Wu Yu-Yen z Chińskiego Tajpej, wygrywając oba mecze po 2:0 (21:5, 21:5 oraz 21:10, 23:21) i z drugiego miejsca w grupie awansowała do 1/8 finału. Tam jednak wpadła na Chinkę Li Fengmei.
– Chinka na razie wygrywa ze wszystkimi, ona jest nie do ogrania – mówi Oliwia.
Tak było niestety i tym razem. Chinka zwyciężyła 2:0 (21:8, 21:12), a potem… zdobyła trzy złote medale. Prócz singla, także w deblu i mikście.
Ćwierćfinał Bujnickiej
W fazie pucharowej singla w klasie SH6 do ćwierćfinału doszła Daria Bujnicka. W pierwszym meczu w grupie nie miała żadnych problemów z Aishath Nazahą z Malediwów (rywalka zdobyła tylko sześć punktów), w drugim równie wysoko przegrała z Chinką Lin Shuangbao, a w ostatnim pokonała 2:0 (21:14, 21:7) Rachanę Shaileshkumar Patel z Indii. Tę samą, z którą na tych mistrzostwach dwukrotnie przegrała w deblu.
– W deblu sytuacja jest inna, bo miała w nim mocną partnerkę, grały bardziej „mikstowo”, nie można porównywać singla do debla – tłumaczy nasza reprezentantka.
W 1/8 finału Polka zagrała z Anastasiją Zawalij z Ukrainy. Nie miała większych problemów, dość gładko wygrywając 2:0 (21:3, 21:5). W ćwierćfinale musiała się jednak zmierzyć z drugą w rankingu światowym, reprezentującą Peru Giulianą Povedą Flores. Nasza zawodniczka musiała uznać wyższość rywalki. Mecz zakończył się przegraną 0:2 (6:21, 6:21).
– Dobrze walczyłam, starałam się, ale jednak Peruwianka jeszcze jest lepsza – mówi Daria.
Dwa razy faza pucharowa
Dobrze walczyły także nasze reprezentantki w klasie WH1. W singlu Natalia Grzyb pokonała 2:0 (24:22, 21:18) zajmującą wyższą pozycję w rankingu Jaquelin Karinę Burgos Javier z Peru. W takim samym stosunku przegrała z liderką światowych tabel, Japonką Sariną Satomi (5:21, 9:21). W 1/8 finału Polka uległa jednak 0:2 (9:21, 8:21) Ninie Gorodetzky z Izraela.
Na Japonkę Satomi w fazie pucharowej wpadła natomiast Anna Wolny, która awansowała po grupowym zwycięstwie 2:0 (21:9, 21:7) nad Macką MacKenzie z Australii i porażką 0:2 (3:21, 4:21) z turniejową dwójką, Man-Kei To z Belgii. Starcie z Sariną Satomi zakończyło się wynikiem 0:2 (2:21, 1:21) i odpadnięciem z turnieju.
Obu Polkom po dwóch porażkach grupowych nie udało się niestety awansować do ćwierćfinału debla. Anna Wolny nie zagrała też w pucharowej fazie gry mieszanej, w której występowała w parze z Czechem Lukasem Kynclem. W grupie wygrali jeden mecz i przegrali dwa, co nie wystarczyło do awansu. Z kolei Natalia Grzyb rywalizowała w grze mieszanej z kolegą Lukasa z reprezentacji, Kamilem Šnajdarem. Dwa przegrane mecze i zero wygranych także oznaczało odpadnięcie z turnieju.
Lepiej w deblu
Występu w singlu na mistrzostwach świata do udanych nie zaliczy Bartłomiej Mróz. Występujący w klasie SU5 nasz najbardziej utytułowany zawodnik przegrał oba mecze grupowe. Najpierw, po zaciętej walce, 1:2 (16:21, 23:21, 11:21) z Kimem Gi-Yeonem z Korei Płd., a następnego dnia lepszy okazał się Malezyjczyk Cheah Liek Hou, lider rankingu światowego oraz, jak się później okazało, złoty medalista mistrzostw w singlu i deblu. Porażka 0:2 (14:21, 9:21) hańby nie przynosi, oznaczała jednak dość wczesne odpadnięcie z turnieju gry pojedynczej, co może mieć swoje konsekwencje w kontekście kwalifikacji do igrzysk w Paryżu.
Lepiej powiodło się naszemu zawodnikowi w deblu, gdzie w parze z Singapurczykiem Tay Wei Mingiem bez trudu pokonali 2:0 (21:3, 21:7) Jorge Enrique Moreno i Jeana Paula Ortiza Vargasa z Kolumbii, a w drugim meczu ulegli 0:2 (13:21, 16:21) liderom rankingu, parze z Indii w składzie: Chirag Baretha i Raj Kumar. W ćwierćfinale zagrali z mocną parą z Indonezji w składzie: Dheva Anrimusthi oraz Hafizh Briliansyah Prawiranegara. Porażka 0:2 (16:21, 13:21) oznaczała pożegnanie naszego zawodnika z mistrzostwami.
Trzeba czekać
– Liczyliśmy na więcej medali, nie udało się – podsumowuje występ reprezentacji Polski Małgorzata Janiaczyk. – Chodzi tutaj o Oliwię i przede wszystkim jej kwalifikację do igrzysk. Gdyby udało się jej zdobyć brązowy medal, to na pewno marzec byłby spokojniejszy, a więc oczekiwanie na ostateczne listy osób, które się zakwalifikują. Myślę jednak, że zawodnicy zaliczyli bardzo dobre występy.
Absolutną potęgą są zawodnicy z krajów azjatyckich. Na łącznie 44 złote i srebrne medale badmintoniści spoza Azji zdołali zdobyć tylko dwa srebra. Aż 13 złotych medali wywalczyli Chińczycy. Tak też będzie pewnie i na igrzyskach w Paryżu. Ilu zobaczymy w nich Polaków? System kwalifikacji jest mało przejrzysty i tak naprawdę trzeba czekać na rankingi i decyzje.
– W kwietniu mamy poznać pierwszych pięć osób, które się zakwalifikują z rankingu, mają też być informacje o dzikich kartach – tłumaczy Małgorzata Janiaczyk. – Potem będą jeszcze dwie dodatkowe tury dołączania zawodników. Mam więc nadzieję, że w tej pierwszej turze już dostaniemy jakieś pozytywne informacje.