fbpx
Aktualności

„Jedna jest mózgiem, druga silnikiem”. Złoty polski tandem, czyli Iwona i Ola

Niedowidząca Iwona Podkościelna wraz z pilotką Aleksandrą Tecław wygrały wyścig kolarski ze startu wspólnego tandemów. To dziewiąte polskie złoto w Rio de Janeiro. – Na tandemie tworzymy jeden organizm. Jedna jest mózgiem, druga silnikiem mówią.

iwona-podkoscielna
Iwona Podkościelna i Aleksandra Tecław fot. TVP

Dzień na trasie kolarskiej rozpoczął się tragicznie. Podczas rywalizacji mężczyzn Irańczyk Bahman Golbarnezhad doznał ataku serca podczas jazdy, upadł i jeszcze uderzył głową o asfalt. . 48-letni kolarz zmarł w karetce do szpitala. – Oczywiście nam na starcie nikt niczego nie powiedział. Usłyszałyśmy tylko, że nastąpiła neutralizacja wyścigu i nasz opóźni się o ponad godzinę. Oraz zostanie zmniejszony o jedną rundę, co było dla nas gorsze, by dla nas im dłużej i ciężej, tym lepiej. Ruszyłyśmy więc zdeprymowane całą sytuacją – opowiada Ola Tecław.

– Z taktyką pomógł nam nasz arcymistrz, Rafał Wilk (dwukrotny złoty medalista z Londynu w kolarstwie ręcznym, w Rio zdobył złoto i srebro – red) i dodatkowo nas zmotywował. Najpierw ochrzanił, a potem podbudował pod samo niebo. Skoro zostało tylko 15 km, to ustaliłyśmy, że na płaskim jedziemy asekuracyjnie, a pod górkę pełen ogień. Kto wytrzyma, jedzie z nami. Na szczęście nikt nie wytrzymał – śmieje się Iwona.

Nikt nie wytrzymał, ponieważ dziewczyny są najmniejsze w stawce. Pod górę nikt nie ma z nimi szans. Polki najlepiej na świecie jeżdżą technicznie. Podczas zjazdu z góry ich tandem prawie nie hamuje, ale płynnie wchodzi w zakręty. – Poza tym jesteśmy bardzo zgrane. Iwona ufa mi totalnie i w pełni podaje mojej woli. Przerzucam ją z prawej na lewą jak zakupy. Wołam tylko: „luźne ręce!”, „w prawo!” i gładko wchodziłyśmy w zakręt. Tandemy rozwijają bardzo dużą szybkość. Na zjeździe ok 90 km/h. Duzi i ciężcy muszą hamować i przegrzewają im się koła – wyjaśnia Ola. A Iwona dodaje, że ostatnie 10 km jechały ze średnią prędkością 50-60 km/h. Same w to nie wierzyły.

– Odliczałam Iwonie każdy kilometr. Jeszcze pięć, cztery, dwa, jeden. Ostatnie dwieście metrów! Mamy złoto, ręce do góry! A ona: „nieee, bo spadnę!” – śmieje się Ola.

Na tandemie tworzymy jedność. Jesteśmy idealnie zsynchronizowane. W życiu też. Od maja nawet mieszkamy razem. Trenujemy razem od 6 lat, przejechałyśmy wspólnie miliony godzin i – jak to my mówimy – „wjeździłyśmy się w siebie” – mówią.

Trzeba mieć farta, żeby się dobrze dobrać w tandemie. Ale wcale nie potrzebna jest zgodność charakterów. Złote medalistki są swoim skrajnym przeciwieństwem. Olę roznosi energia. Jest duszą towarzystwa, każdego zagada. W pokoju dziewczyn na 17. pietrze w wiosce paraolimpijskiej zorganizowała imprezę dla uczczenia złotego medalu. Nie może wysiedzieć spokojnie. Opowiada, gestykuluje. Iwona siedzi spokojnie, z boku, cichutko, wszystkiemu przygląda się z łagodnym uśmiechem. Ola musi ją namawiać, żeby opowiedziała jakąś historię, skomentowała wyścig.

– Jesteśmy przeciwieństwami. Często nie możemy ze sobą wytrzymać i jedna chce drugą zabić, częściej ja Iwonę niż ona mnie. Z racji, że ja trenowałam kolarstwo wiele lat, Iwonka w sporcie jest krótko i czasem nie rozumie, że trzeba się poświęcić w stu procentach. Mnie jak zaczyna boleć, to wiem, że to dobrze, że są efekty. Iwonka wręcz przeciwnie, wycofuje się. Więc czasem nasze plany treningowe biorą w łeb. Na szczęście podczas jazdy tworzymy jedność – mówi Ola.

Dodaje, że przewodnik w tandemie musi być doświadczonym kolarzem, bo druga osoba zawierza mu całe swoje bezpieczeństwo. Przewodnik nieobyty w peletonie może doprowadzić do katastrofy. Ostatnio jeden niedoświadczony przewodnik połamał się, bo na zjeździe zbyt szybko wprowadził tandem w zakręt. – My w całej karierze leżałyśmy tylko raz. Na torze. Ale tylko dlatego, że nam zgasło światło podczas jazdy. Wywaliło korki w całym mieście i zaliczyłyśmy glebę – mówi Iwona.

Ola po zakończeniu zawodowej kariery skończyła architekturę krajobrazu i otworzyła firmę. Projektowała ogrody. – Ale umówiłyśmy się z Iwonką, że jeśli zdobędziemy mistrzostwo świata to zamykam firmę i w stu procentach poświęcam się tandemom i przygotowujemy do igrzysk w Rio. I wygrałyśmy. Nie wiem, może teraz otworzę firmę na nowo i nazwę jakoś „Golden Olympic Garden” – śmieje się Ola.

Iwona skończyła pedagogikę specjalną. Ma bardzo słaby wzrok. Ma zaćmę wrodzoną i usunięte soczewki w obu oczach. Nie byłaby w stanie sama jeździć na rowerze. – Na tandemy wkręcił mnie mój narzeczony. Na początku to były wjazdy turystyczne. Okazało się, że mam tyle sił, że mogłabym to robić wyczynowo. Musiałam tylko znaleźć właściwą partnerkę. Taką której mogłabym zaufać w stu procentach – mówi.

I dziewczyny sobie ufają. – Tandemy osiągają wysokie prędkości. Potrzebne jest więc zgranie. Jak na zakręcie pilot składa się w prawo, a zawodnik przestraszy się, że jest za płasko i odbije w przeciwną stronę, rower wpada w takie wibracje, że nie ma szans na uniknięcie kraksy – mówi Ola. – Nie było tak, że pierwszy raz wsiadłyśmy na rower i to zaufanie było. Przychodziło latami. Uczymy się siebie cały czas, zachowań. Jest co raz lepiej – mówi Iwona. – Ja jestem mózgiem, a ona silnikiem – dodaje Ola. – Tandem to lata ciężkiej harówy, potu i łez. Czasem się kochamy, czasem nienawidzimy. Nie da się tego uniknąć jeśli spędza się ze sobą 360 dni w roku.

Dziewczyny mówią, że po złotym medalu zrobią sobie wreszcie długie wakacje. Muszą odpocząć… – Od siebie! – krzyczą zgodnie z uśmiechem. – Żadnych wspólnych wyjazdów! Musimy nabrać dystansu, świeżości i ochoty na rower. Za wszelką cenę chcemy uniknąć poczucia wypalenia. I zatęsknić za sobą. Wiemy, że jedna bez drugiej nie ma racji bytu, a sukces to efekt wspólnej pracy. A tandem to styl życia – mówi Ola.

 

Prosimy o potwierdzenie oddania głosu

Po podaniu swojego adresu e-mail, zostanie wysłana na niego wiadomość z linkiem weryfikacyjnym.
Aby potwierdzić swój głos należy w niego kliknąć.

loading...