Startujący na monoski Igor Sikorski (Start Bielsko) zdobył brązowy medal w slalomie podczas trwających w Kranjskiej Gorze paraalpejskich mistrzostw świata. Najlepszy wśród zawodników ścigających się na siedząco był Holender Jeroen Kampschreur. Brązowy medalista z Pjongczangu stanął na podium mimo przeziębienia i trudnych warunków, które wyeliminowały z przejazdu blisko dziesięciu alpejczyków. Drugi z polskich apejczyków, startujący na stojąco Bartłomiej Pawlikowski (Start Bielsko) zakończył rywalizację na 16 pozycji.
Paulina Malinowska-Kowalczyk: Trzecie miejsce to jest podium. Powiedziałeś po przejeździe, że mimo osłabienia z powodu choroby walczyłeś do końca i wyjeździłeś trzeci czas. Apetyt zatem był większy?
Igor Sikorski: Przez całe przygotowania do sezonu myślałem o lepszym wyniku, ale przeziębienie rozłożyło mnie na łopatki i czułem mocne osłabienie. To nie było to, na co się przygotowywałem przez cały sezon. Oczywiście bardzo się cieszę z miejsca na podium, bo to świadczy o tym, że mimo przeziębienia forma jest wysoko, a to pozytywnie nastawia przed kolejnymi startami.
PMK: Mówi się o Tobie – i tym razem to się sprawdziło – że jeśli kończysz, to jesteś „na pudle”. W slalomie gigancie rozegranym przedwczoraj wypadłeś na trzeciej bramce. A w Pjongczangu w tej konkurencji był brąz.
IS: Faktycznie umiem dobrze pojechać gigant, ale tym razem… Nie mogę tego zwalić na przeziębienie, bo wypaść na trzeciej bramce to mój nowy rekord. Za mocno chciałem jechać szybko i nie skupiłem się na technice. Popełniłem błąd i dlatego tak się stało.
PMK: We wszystkich komunikatach podkreślano, że przyszło wam startować w ciężkich warunkach. Pisałeś, że górki strome, oblodzone i będzie się działo. I podziało się. Ale są takie nazwiska niezawodne typu Norweg Pedersen, Holender Kampscheur, które gonisz i które próbujesz prześcignąć. Jak sobie z nimi poradzić, żeby osiągnąć szczyt marzeń?
IS: Warunki były wymagające, ale takie warunki panują na zawodach tej rangi. Ale żeby dogonić moich konkurentów musiałbym przygotowywać się tak jak oni. Nie ma teraz ze mną trenera, nie mam serwisanta, nie mam sztabu. Jeśli to się nie zmieni wyniki też nie pójdą w górę. Chyba, że znajdę ludzi, którzy pomogą mi w stworzeniu własnego team-u. Jednak nie mogę jednocześnie być i menedżerem i zawodnikiem. Jeśli nie zaczniemy działać jak nasi konkurenci, to będą problemy na każdym kroku. Jest dużo do poprawienia, jeśli chodzi o stały cykl szkolenia. Brakuje nam płynności, nie zmieniamy miejsca w zależności od pogody, a to jest najważniejsze w tym sporcie.
PMK: To znaczy, że jesteś świetny, bo medal zdobyłeś, a z drugiej strony jeszcze przed nami długa droga do pełnej profesjonalizacji paraolimpijskiego sportu, mimo, że nakłady są coraz większe. Wróćmy jeszcze do mistrzostw świata. Startujesz jeszcze w super gigancie, super kombinacji i zjeździe. Z którym przejazdem łączysz największe nadzieje, choć wiemy, że konkurencji szybkościowych nie masz okazji często trenować.
IS: Super kombinacja może przebiec ciekawie, bo jest to połączenie super giganta ze slalomem, a w slalomie czuję się dobrze. Chciałbym spróbować swoich sił w zjeździe, bo lubię prędkość. Liczę na duży „fun”.
PMK: Życzę ci oczywiście „złapania pudła”. Jesteś w innym miejscu niż rok temu przed Koreą, zdobyłeś medal paraolimpijski, tytuł Sportowca Roku w plebiscycie „Przeglądu Sportowego”, zdobywasz medale na zawodach z cyklu Pucharów Świata. Teraz masz pewność siebie, ale chyba bicie serca na starcie zawsze jest?
IS: Zawsze jest bicie serca, zawsze jadę na najlepszy wynik i zawsze walczę do końca.