Choć to nie wynik był najważniejszy, nie brakowało emocji podczas 4. Orlen Paralympic Run, który w niedzielę, 6 października 2024 r., odbył się w warszawskim parku Kępa Potocka.
– Było fantastycznie. Pierwszy raz uczestniczyłem w takim biegu. Przyszedłem z synem, który porusza się na wózku. Razem zrobiliśmy kilometr i tylko troszeczkę go wspomagałem. A potem reprezentowałem rodzinę na 5 km – mówił Marcin Ćwiek. – Czyli właściwie przebiegłem 6 kilometrów, a muszę się przyznać, że ja nie biegam. Jestem typowym „biurowcem”, który narzeka, że tyje. Po biegu wszystko boli jak cholera, ale jest fajnie, głowa jest szczęśliwa, czyli endorfiny się uwalniają. Gadaliśmy z żoną, że to będzie taki wstęp do tego, żeby zacząć dbać o siebie.
Jego syn, Antek, podkreślił, że nie był to dla niego wielki wysiłek.
– To malutko było – stwierdził po przebyciu wspólnie z tatą dystansu kilometra.
Bardzo chętnie próbuje różnych dyscyplin.
– Ma już na swoim koncie próby w koszykówce na wózkach, a także łucznictwo – podkreślił tata. – Na pewno coś dla niego znajdziemy, bo lubi rywalizować, a najbardziej wygrywać.
Sam pan Marcin miał okazję na trasie biegu na 5 km zmierzyć się z nie byle kim.
– Śmialiśmy się z żoną, że wyprzedziłem mistrza olimpijskiego, pana Roberta Korzeniowskiego – opowiadał. – Ale potem on mnie już w tempie Formuły 1 wyminął. Podpuszczał wszystkich, bo chyba na początku nie biegł, tylko poruszał się chodem.
Wygrać życie poprzez sport
Robert Korzeniowski w Orlen Paralympic Run wziął udział już czwarty raz.
– Od pierwszej edycji robię wszystko, na głowie staję nieraz, żeby być, i mam nadzieję, że tak będzie do końca świata – deklarował. – To dla mnie tradycyjne już jesienne spotkanie wszystkich ludzi, którym bliska jest idea łączenia świata olimpijskiego z paralimpijskim, aktywności, wygrywania życia poprzez sport, pokazywania tego, że rzeczywiście niemożliwe nie istnieje. Tutaj łączą się światy, łączą się ludzie, łączą się historie, splatają się losy. Mamy już tutaj swoich przyjaciół, dobrych znajomych.
Uczestnicy mogli dopasować dystans do swoich możliwości. Do wyboru były: marszobieg na dystansie 1 km, 5-kilometrowy bieg oraz marsz nordic walking na tym samym dystansie. Zdaniem czterokrotnego mistrza olimpijskiego, pomaga to zacierać różnice.
– Wszyscy są tutaj w tym samym celu, nie chodzi o to, żeby pokazywać, kto jest sprawniejszy od kogo albo jak bardzo sobie daje radę mimo swojej niepełnosprawności – po prostu każdy wybiera dystans i… jest – podkreślił.
Pokonać samą siebie
– Pan Korzeniowski na trasie pomógł, kibicował, zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie – mówiła na mecie Jolanta Zuzo.
W Orlen Paralympic Run wzięła udział po raz pierwszy. Razem z córką, Niną, pokonały dystans kilometra.
– Chciałyśmy, żeby Nina sprawdziła, czy da radę przejść kilometr. Ma mózgowe porażenie dziecięce, to jest 10 lat rehabilitacji i wygląda na to, że może będzie chodzić – podkreśliła dumna mama. – Wózek na trasie nie był potrzebny, pokonała samą siebie.
– Miałam trochę bóle nóg, ale dałam radę – dodała skromnie Nina.
Lubi sport, w szkole nie unika WF-u, dlatego razem z mamą szukają odpowiedniej dyscypliny. Na razie pływa w ramach rehabilitacji, ale podoba jej się np. rzut dyskiem.
– Znajdziemy coś, w Warszawie jest duży wybór, tylko trzeba dobrze poszukać – zadeklarowała pani Jolanta.
Wyjść na zewnątrz
Najlepszym tego przykładem jest Marek Dobrowolski, brązowy medalista w strzelectwie z niedawnych igrzysk paralimpijskich w Paryżu.
– Warto wejść w sport, bo to jest nie tylko najlepsza forma rehabilitacji, ale możemy też integrować się z innymi ludźmi, wyjść przede wszystkim na zewnątrz, mieć możliwość poznawania nowych rzeczy, nowych osób, przeżywania nowych doświadczeń – podkreślił. – Na wózku jestem 14 lat, a tak naprawdę jak tylko udało mi się wyjść ze szpitala i nie byłem chwilowo na żadnej rehabilitacji albo badaniach, to stwierdziłem, że coś trzeba zacząć robić. Były dwie opcje: albo siedzę, nic nie robię i jest „załamka”, albo wchodzę w sport. Na początku to była forma rehabilitacji, bo trenowałem niejedną dyscyplinę: pływanie, koszykówkę, lekkoatletykę, crossfit, biegi uliczne, a teraz bawię się w strzelectwo – zakończył ze śmiechem.
W niedzielę wspólnie z innymi reprezentantami Polski – m.in. z Kamilem Otowskim, Martą Fidrych, Adrianem Castro, Emilią Babską czy Joanną Mendak – wspierał uczestników Orlen Paralympic Run. Na miejscu była też Oliwia Jabłońska, trzykrotna medalistka paralimpijska.
– Jestem w szoku, że jest tyle osób z tak dużą niepełnosprawnością – nie kryła reprezentantka Polski. – Rozdawałam medale po biegu na 1 km i widziałam, jak te osoby dobiegają do mety. Jestem pod dużym wrażeniem. Niemożliwe nie istnieje!
Akumulator naładowany
Nawet jeśli ktoś nie mógł pokonać trasy samodzielnie, mógł liczyć na wsparcie wolontariuszek i wolontariuszy.
– Po raz kolejny dzięki Fundacji Dzieciom „Zdążyć z Pomocą” mogłam wystartować w biegu – podkreśliła Katarzyna Rocka. – Ktoś mi pomagał na wózku biegowym, co dawało bezpieczeństwo i pomagającemu, i mnie. W poprzednich edycjach biegłam na moim wózku, ale to było mniej komfortowe dla mnie i dla osób pomagających.
To już kolejny bieg Katarzyny Rockiej ze wsparciem przedstawicieli fundacji. Tym razem na dystansie 5 km udało się wspólnie uzyskać czas o 5 minut lepszy niż przed rokiem. Nie o wynik jednak chodzi.
– To niezapomniane wrażenia, fantastyczna atmosfera, akumulator naładowany na kolejny rok – zaznaczyła. – Już czekam na kolejną edycję.
Prawie „życiówka”
Nieco bardziej na czasie zależało zwycięzcy biegu na 5 km. Został nim Aliaksiej Dziadziszczał z Białorusi, który od trzech lat mieszka w Polsce. Drugi był Rafał Krzeszewski (który wspólnie z trzema kolegami wygrał klasyfikację drużynową jako team Biegaj Pod Okiem Trenera), a trzeci Sylwester Kuśmierz. Wśród kobiet najlepsza była Anna Derbich, przed Sandrą Śniegoską i Kasią Sinkiewicz.
– Prawie miałem „życiówkę” – podkreślił zwycięzca, który na mecie osiągnął czas 16,25. – To było za szybko. Nie byłem nawet mentalnie gotowy na takie tempo.
Tym bardziej, że tydzień temu ukończył Maraton Warszawski. Podkreśla, że to zupełnie inne bieganie. Maraton jest trudniejszy dla głowy, za to na 5 km prócz wytrzymałości potrzebna jest szybkość. Aliaksei bardzo sobie chwalił brak słońca – niebo tego dnia było zachmurzone. Nie mógł się też nachwalić organizacji biegu.
– Nawet nie wszystkie komercyjne zawody mają taką fajną logistykę i taką super organizację – zaznaczył. – Chodzi o wszystko: wydanie numerów, depozyty, strefę dla dzieci, trasę, pomiar czasu, pakiety startowe, nagrody. To jest prawdziwy start, dzięki organizatorom i sponsorom.
Od początku sponsorem tytularnym wydarzenia jest ORLEN. Patronatem honorowym ponownie objął bieg Burmistrz Dzielnicy Żoliborz m.st. Warszawy pani Renata Kozłowska. Partnerem wydarzenia jest Grupa Luxmed, natomiast patronatem medialnym bieg objęły Polskie Radio i Polsat Sport. Do wspólnej zabawy dołączył w tym roku adidas. Jako partner wydarzenia ufundował gadżety do pakietów startowych oraz nagrody. Rozgrzewkę poprowadziła zaś trenerka adidas Runners Warsaw – Marcelina.
Szczytny cel
Dla części uczestników bieg był też okazją do propagowania bliskich sercu inicjatyw. Tak jak dla Marcina Gieranowskiego, który biegł 5 km dla Fundacji Synapsis, pracującej z osobami z autyzmem. Jego córka, Lilianna, pokonała dystans 1 kilometra.
– Dobrze się biegło, nie było najgorzej – stwierdziła.
Dla obydwojga bardziej niż wynik liczył się udział, zwłaszcza że cel jest istotny. Dla Marcina Gieranowskiego to także okazja do rozmów i spotkań ze znajomymi, które są być może ważniejsze niż sam bieg.
– Ja człapię, nie biegam – śmiał się. – Ale trzeba się ruszać, a że w szczytnej sprawie, to tylko dodatkowa motywacja. Po części koleżanka mi to zaszczepiła, a też córka jest autystyczna, więc staram się łączyć przyjemne z pożytecznym.
Dodał, że jest pełen podziwu szczególnie dla osób startujących na wózkach.
Złapać bakcyla
Najlepszym spośród nich okazał się Witold Misztela. On także tydzień wcześniej pokonał trasę Maratonu Warszawskiego, wygrywając rywalizację osób ścigających się na wózkach. W kolejny weekend startuje w maratonie w Poznaniu.
– Ja się dobrze czuję, jak się zmęczę – stwierdził, choć przyznał też, że trochę już w tym roku za dużo tych startów.
Zachęcił jednak do wysiłku innych, zarówno osoby pełnosprawne, jak i z niepełnosprawnościami.
– Sport to zdrowie! – podkreślił. – Nie chodzi o to, żeby wygrywać, bo wiadomo, że jak biegnie tysiąc osób, to wszyscy nie wygrają. Wygrywa tylko jedna. Ale jeśli byśmy wychodzili z założenia, że muszę wygrywać, to nikt by nie biegł. Ja już jestem po pięćdziesiątce, sport taki czy inny uprawiam od ponad 30 lat i na razie nie zamierzam odpuścić. Uważam, że każdy może złapać bakcyla w każdym wieku i znaleźć coś dla siebie.
Ruszyć się z domu
– Będę bardzo szczęśliwy, jeśli chociaż jedna osoba dzięki tym wydarzeniom biegowym zakotwiczy na dużej w sporcie paralimpijskim i odnajdzie się w przyszłości jako reprezentant Polski na igrzyskach – podkreślił Łukasz Szeliga, prezes Polskiego Komitetu Paralimpijskiego (PKPar).
Także dlatego w Orlen Paralympic Run wystartować może dosłownie każdy. Jeśli nie o własnych siłach, to korzystając ze wsparcia. Każda metoda jest dobra, by pokonać ten „pierwszy kilometr w życiu”.
– Niezwykła jest ta różnorodność, którą dziś obserwujemy – przyznał prezes PKPar. – Mamy m.in. rodziców z dziećmi na wózkach, dziećmi, które nie są w stanie same biegać. Te duety to dla mnie chyba najbardziej fantastyczny widok, bo to jest moment, kiedy te dzieci mają namiastkę tego, co mogą ewentualnie przeżywać w czasie igrzysk paralimpijskich czy podczas podążania drogą do nich.
Orlen Paralympic Run cieszy się coraz większą popularnością. Po raz kolejny niemal tysiąc pakietów startowych rozeszło się bardzo szybko.
– To ostatnia impreza w wydaniu poniżej tysiąca uczestników, chcemy zacząć organizować ją w wydaniu masowym – podkreślił Łukasz Szeliga. – Dostrzegamy olbrzymie zainteresowanie i myślimy też o tym, żeby w przyszłym roku poszerzyć wariant sportowy. Chcemy także pojechać w inne miejsca Polski. Być może pojawimy się w kilku dużych miastach, bo nie tylko Warszawa potrzebuje aktywności ruchowej, choć w stolicy za rok na pewno też będziemy. Taka jest idea tego biegu, żeby ruszyć się z domu, sprzed telewizora, komputera i spróbować atmosfery sportowej integracji. Sport jest potrzebny każdemu, rozwiązuje problemy zdrowotne, a bieganie jest na tyle uniwersalne, na tyle dostępne, że nie wymaga szczególnych nakładów. Wystarczy sportowy strój, jakieś buty i możemy zaczynać.