Obie zdobyły w Tokio złoty medal jednego dnia. Najpierw Barbara Biegańska-Zając w piątkowy poranek znokautowała rywalki na 1500 m. Podczas wieczornej sesji na tym samym Stadionie Narodowym show dała Karolina Kucharczyk, bijąc w skoku w dal (6.03) własny rekord paraolimpijski z Londynu. Obie miały po starcie oczy mokre od łez
Bieganowska-Zając (4:27.84) przybiegła na metę aż 5 sekund przed Ukrainką Ludmiłą Daniliną (4:32.82). Pieczętując zwycięstwem swój czwarty złoty medal paraolimpijski w karierze. Zaczęła jeszcze w Sydney 2000 na 800 m. Potem był Londyn, Rio i teraz Tokio na 1500 m.
– Wcale mi się te medale nie nudzą, a wręcz coraz lepiej smakują z igrzysk na igrzyska. Bo coraz o nie ciężej. Ja jestem coraz starsza, tu w Tokio skończyłam 40 lat, a rywalki coraz młodsze. Ale nie myślę o końcu kariery. Czuję się wspaniale i zamierzam zdobyć kolejne złoto na igrzyskach w Paryżu! – mówiła. Ze łzami w oczach dziękowała #Team100 za to, że ją przygarnął. – Wspierał przez ostatnie sześć miesięcy, dzięki temu po raz pierwszy w 26-letniej karierze miałam sponsora. Mogłam sobie pozwolić na takie ekstrawagancje jak dobry sprzęt, rehabilitację, odżywki, dobre buty. Wcześniej sponsorzy mnie omijali, raz prawie zawarty kontrakt zerwano tłumacząc to brakiem angielskiego. Aż chciało mi się płakać – mówiła.
Zadedykowała medal rodzinie, która zawsze ją wspiera w dążeniu do celu. – Moim kochanym córeczkom, Wikorii i Martynce, które dorastają bez mamy, bo ta realizuje swoje życiowe pasje. Ostatnio wyszłam za mąż za wspaniałego człowieka, Piotra. I wreszcie wiem, co to znaczy być docenianą i wspieraną.
Karolina Kucharczyk, która odzyskała złoty medal w skoku w dal z Londynu, utracony na rzecz srebra w Rio, ze łzami w oczach wysłuchała Mazurek Dąbrowskiego zagranego dla niej na Stadionie Olimpijskim. Opowiadała, że dzień po srebrze w Rio zmarł jej ukochany dziadek. Pogrzeb odbył się zanim zdążyła wrócić z Brazylii. Poszła na grób z medalem i obiecała dziadkowi złoto.
– To z myślą o dziadku harowałam przez ostatnie pięć lat. Gdy zmarł dzień po konkursie w Rio, pobyt tam nagle z raju stał się piekłem, bo nie mogłam natychmiast wrócić. Psiak, którego mu zostawiłam pod opieką, z tęsknoty pogryzł mu buty. Pojechał na targ kupić nowe. I tam dopadł go zator… – wspominała. Dodała, że w Rio oszczędzała się trochę, bo podczas igrzysk dowiedziała się, że jest w ciąży. – Bałam się ryzyka. Dziś synek ma pięć lat, wie dokładnie co robi mama i wręcz czuje się zdobywcą tamtego srebrnego medalu, bo przecież był z mamą w Rio. Oglądał mnie w Tokio, życzył przed konkursem połamania nóg…
Karolina Kucharczyk podobnie jak Anita Włodarczyk pochodzi z Rawicza. Obie zaczynały karierę w tym samym klubie. – Pozdrawiam cudownych kibiców z Rawicza! Zabrakło mi dziś fanów na stadionie w Tokio, zawsze mnie motywują. To przykre, że taka impreza, a trybuny puste. Nie lubię nudy, a dziś się czułam jak na jakimś mitingu.
Z samego konkursu też nie była zadowolona. – Chciałam tu pobić swój rekord świata, skończyło się tylko na paraolimpijskim. Deszcz przeszkodził, mam zapalenie obu Achillesów nie chciałam ryzykować, że się zerwą na mokrym tartanie. Ale pokazałam rywalkom, że jestem niezniszczalna. I długo będę, oby do Paryża!
Michał Pol, Tokio