Igor Sikorski, który w minioną środę zdobył brązowy medal w slalomie gigancie ukończył dzisiejszą rywalizację w slalomie na 6 miejscu.
Trudne warunki sprawiły, że blisko 10 zawodników, w ogóle nie ukończyło pierwszego przejazdu. Choć w przypadku naszego zawodnika startującego na monoski, czyli tzw. „bobie” stawką nie było ukończenie konkurencji, tylko stanięcie na podium. Niemniej to zawsze jest sport i dopóki narta na śniegu, wszystko może się zdarzyć. Zwałaszcza, gdy czołówka jjest szalenie wyrównana. Tak było i tym razem.
-Nie jestem zadowolony z pierwszego przejazdu, drugi poszedł trochę lepiej. Popełniłem też kilka błędów. No ale przynajmniej ukończyłem. Chciałem to dobrze przejechać, ale był lód, świeciło się wszystko i w takich warunkach bardzo ciężko jest jeździć – tłumaczył Sikorski po zakończeniu rywalizacji. – Rzadko mam okazję trenować na takim lodzie, na takiej ostrej górce. W drugim przejeździe bardzo fajnie jechałem na początku, trzymałem wysokość i linię. Potem był błąd, trener coś do mnie krzyczał, spóźniłem skręt. Przed metą też miałem problem. Kilka błędów i sekundę zabrakło do brązowego medalu.
Faktycznie, ci, którzy zajęli podium to zawodnicy, którzy od liczą się w tej grupie. Złoto zdobył reprezentant Chorwacji Dino Sokolovic, srebro Amerykanin Tyler Walker a brąz Frederic Francois Z Francji.
Dziś nie udało się zdobyć Sikorskiemu medalu, ale fakt, że alpejczycy już mają brązowy krążek to przelamanie złej passy.
Czy Sikorski czuje niedosyt?
– W sumie nie, mam medal w gigancie, więc jest o.k.
Kolejne igrzyska już za cztery lata.