Karolina Kucharczyk wywalczyła srebrny medal w skoku w dal na igrzyskach paraolimpijskich w Rio w kategorii osób z niepełnosprawnością intelektualną . – Jestem szczęśliwa, bo choć w Londynie zdobyłam złoty medal, to ten srebrny też jest piękny. Przynajmniej nie wrócę do Polski z niczym, a tego się bałam. No i mam już plan na przyszłość: wrócić, wyjść za mąż, urodzić dziecko i za cztery lata w Tokio odzyskać złoto! – mówiła po dekoracji.
Atrakcyjna, roześmiana blondynka rozjaśniła sobą całą mix zonę, kiedy tylko uradowana wpadła do niej po dekoracji wywijając brązowym medalem i rozterkotała się jak z karabinu maszynowego. – No mógł być złoty, trochę szkoda. Ale raz, że nie pasował mi rozbieg, bez przerwy odbijałam się przed deską i musiałam ratować się w powietrzu. A dwa, że mój start wypadł aż 15 dni po przylocie. Siedziałam w pokoju w wiosce, patrzyłam jak inni wracają z medalami i spalałam się w stresie. Za długo to trwało, wolałabym wystartować od razu. Przez ten stres ani nie poszłam na ceremonię otwarcia igrzysk, ani choćby raz nie przyjechałam na stadion olimpijski. Ostatniej nocy w ogóle nie przespałam. Tak się denerwowałam, że nie zdobędę żadnego medalu – mówiła Karolina, choć przecież jest i złota medalistką z Londynu, mistrzynią Europy i czterokrotną złotą medalistką mistrzostw świata. Jej życiówka to 6,09. Srebro w Rio dał jej wynik 5.55 m. Konkurs wygrała Chorwatka Mikela Ristoski z 5.79.
– Medal chcę zadedykować zmarłej w zeszłym roku babci. Na mistrzostwach świata w Katarze zdobyłam złoty medal, powiesiłam babci na szyi kiedy była na intensywnej terapii. Powiedziałam jej, że ze wszystkich sił powalczę dla niej o złoto w Rio, a ona powiedziała, że każdy kolor ją zadowoli. I niestety trzy dni później zmarła. Chyba jak patrzy gdzieś z góry to jest dumna nawet z tego srebra – mówiła Karolina.
Przyznała, że po złocie zdobytym na igrzyskach paraolimpijskich w Londynie nie czuła się doceniona. Ale ponieważ klimat wokół osób niepełnosprawnych zmienił się na lepsze, liczy że po Rio na lepsze zmieni się i u niej. – Ludzie inaczej na nas patrzą, widzą że sport w naszym przypadku to nie żadna zabawa czy rehabilitacja, ale prawdziwy wyczyn. Może komuś mignę, ktoś mnie zapamięta i znajdzie się jakiś sponsor? Dobrze by było, bo wiadomo, że u nas nie ma takich pieniędzy co w sporcie pełnosprawnych. Chciałoby się mieć stypendium jak pełnosprawni, tylko że z tym bieda – martwiła się Karolina.
Opowiadała, że pochodzi z Rawicza podobnie jak Anita Włodarczyk, mistrzyni i rekordzistka świata w rzucie młotem z igrzysk w Rio de Janiero. – Nawet chodziłyśmy do tej samej szkoły i zaczynałyśmy w tym samym klubie. Tylko Anita nie była taką łobuziarą jak ja. To przez bójki z chłopakami wysłano mnie w końcu na treningi lekkoatletyczne, żebym tam straciła wszystkie siły. W Londynie Anita zdobyła srebro, a ja złoto. Teraz odwrotnie. Mam nadzieję, że Rawicz o mnie nie zapomni, choć oczywiście nawet nie marzę, że uhonoruje mnie tak jak Anitę. Serdecznie jej gratuluję rekordów – mówiła Karolina.
Zapowiedziała, że na igrzyskach w Tokio postara się odzyskać utracone na rzecz srebra złoto. Tylko najpierw po powrocie do Polski chciałabym rodzinę założyć. Mam już 25 lat, 13 lat zawodowo uprawiam sport. Najlepszy czas, żeby usiąść na tyłku, urodzić dziecko i wrócić. Moje koleżanki sportsmenki maja już po dziecku i wracają do sportu. Nie chcę być w życiu sama. Kandydata już mam! – śmiała się.
I poprosiła, żeby pozdrowić narzeczonego Pawła z Rawicza. – Kochanie, ten medal jest też dla ciebie, bo tak mocno mnie wspierałeś! I pozdrawiam całą rodzinkę, bo zawsze od nich mam wsparcie. Tata z tego co wiem nawet jakąś bibkę urządza w Dąbrówce z okazji tego srebra. Pozdrawiam was i całuski! Ech, świetnie będzie ich już za chwilę zobaczyć!
Michał Pol, Rio de Janeiro