Gorzki smak brązowego medalu Adriana Castro w szabli w turnieju szermierki na wózkach. W walce o 3. miejsce pokonał klubowego kolegę ze IKS AWF Warszawa i… przyszłego teścia, Grzegorza Plutę.
– Oczywiście cieszę się z medalu igrzysk paraolimpijskich, ale mogły być dwa. Pokonałem Grześka w finale ostatnich mistrzostw świata. Umawialiśmy się na rewanż w finale igrzysk w Rio. Szkoda że nie wyszło. Może gdybyśmy trafili odwrotnie rywali. Mnie Ukrainiec Dasko bardzo nie leży, przegrałem z nim kilka ostatnich turniejów, nie umiem bronić jego natarć.
Wiadomo, że na planszy jesteśmy z Grześkiem rywalami. Ale w walce o brąz on przeżywał jeszcze porażkę w półfinale. Umówiliśmy się, że kto przegra, ten płaci za wesele, więc wartość mojego zwycięstwa jest podwójna – mówił po walce Castro.
– Zaprzeczam, zaprzeczam! Nie dość, że przegrałem to jeszcze mam być pokrzywdzony na kasie? Wesele opłacimy z wygranej Adriana – żartował Pluta. Tak naprawdę mistrzowi paraolimpijskiemu nie było jednak do śmiechu. Był wściekły po półfinałowej porażce z Grekiem Panagiotis Tariantafyllou. Długo musieliśmy czekać aż ochłonie po walce.
– Grek był lepszy, dlatego przegrałem. Zdobył 15 punktów, ja 14 i tyle. Nie chcę nic więcej dodawać, bo musiałbym użyć wulgaryzmów. Poza tym nie chcę się mazać. Mogłem to lepiej rozegrać i pilnować wyniku, bo prowadziłem. Finał z Adrianem byłby marzeniem, bo wiadomo, że obaj mielibyśmy po medalu. W walce o brąz cały czas miałem w głowie te z Grekiem, nawet zdobycie brązu nie dałoby mi satysfakcji. Ta walka musiała się odbyć i tyle – mówił Pluta.
Jego walka z Grekiem Tariantafyllou rzeczywiście wzbudziła wielkie kontrowersje widowni w Carioca Arena. Za sprawą brazylijskiej sędziny, która podjęła szereg krzywdzących Polaka decyzji. Okazuje się, że polski sztab po jednym z jej pierwszych występów na którymś z turniejów wystosował do federacji prośbę, o nie powoływanie jej na igrzyska paraolimpijskie z powodu niekompetencji. Okazało się, że nie tylko jej nie odsunięto, ale wręcz powierzono w Rio sędziowanie Polakowi walki o finał.
Tu ukarała m.in. Plutę utratą dwóch punktów za podniesienie się siedzenia, mimo że w przypadku osób z kategorii B jest to po prostu niemożliwe z powodu kompletnie niesprawnych nóg. Niestety polski trener wykorzystał już dwie możliwości powtórek wideo. Brazylijka uzasadniła, że Grzegorz przesiadł się na poduszki… na koło, choć w jego przypadku jest to fizycznie niemożliwe. Jej decyzja była niepodważalna. Ale nawet gdyby to było prawdą, akcja powinna być zatrzymana i Polak ukarany jednym punktem. Tymczasem sędzina puściła akcję i dodatkowo uznała trafienie Greka. To tak jakby w półfinale piłkarskich mistrzostw świata arbiter uznał gola i jeszcze po tej samej akcji przyznał dodatkowo karnego.
Sędzina wyrzuciła też z bosku trenera Marka Gniewkowskiego, nie pozwalając by zastąpił go inny polski trener.Pluta stwierdził po walce o brąz, że przed igrzyskami wziąłby czwarte miejsce w ciemno, bo miał kłopoty ze zdrowiem. Nie trenował do maja z powodu zerwania obu mięśni ramienia. – Ale już tu w Rio poczułem przypływ sił. Czułem się dziś świetnie i dlatego nie mogę sobie darować tego finału.
Castro dodał zaś, że medal dedykuje sztabowi medycznemu paraolimpijskiej kadry. Dzień przed turniejem dorwała mnie gorączka, jakiś wirus. Bałem się, że nie wystartuję. Cudem postawili mnie na koła – stwierdził.
Michał Pol, Rio de Janeiro