14 medali zdobyli reprezentanci Polski podczas X Mistrzostw Świata w Paralekkoatletyce, które w dniach 8-17 lipca odbywały się w Paryżu. Pięć złotych krążków, sześć srebrnych i trzy brązowe dało ostatecznie wysokie, 10. miejsce w klasyfikacji medalowej zawodów.
Renata – rekordzistka świata
– W końcu złoto! – nie kryła szczęścia Renata Śliwińska. – Raja Jebali w Dubaju mnie „przepchała” o jeden centymetr, tutaj już jej dużo do mnie brakowało. Jest złoty medal, okraszony rekordem świata. Tylko się cieszyć!
Faktycznie, na mistrzostwach świata w 2019 r. w Dubaju Tunezyjka Raja Jebali była lepsza dosłownie o centymetr. Renata miała więc rachunki do wyrównania. Kolejne lata pokazały, że rywalki nie będą miały z Polką lekko. Mistrzostwo paralimpijskie w Tokio nasza reprezentantka zdobyła z ogromną przewagą, a w czerwcu 2022 r. ustanowiła rekord świata wynikiem 9,20 m.
W Paryżu już w pierwszej próbie w finale pchnięcia kulą (klasa F40) Renata pokazała, że jest w formie. 8,89 m dało jej prowadzenie w konkursie, natomiast rywalka z Tunezji spaliła swoją próbę. Rekordowe okazało się drugie pchnięcie w wykonaniu Polki. Odległość 9,21 m oznaczała nowy rekord świata, o centymetr lepszy od poprzedniego.
Na Renatę nie było mocnych już do końca konkursu. Tunezyjka w najlepszej, szóstej próbie osiągnęła rezultat 8,82 m. Zajęła jednak ostatecznie trzecie miejsce. Na drugie w przedostatniej próbie awansowała Lauritta Onye z Nigerii, która pchnęła 9,02 m.
To pierwszy tytuł mistrzyni świata w karierze Renaty. Wcześniej dwa razy była wicemistrzynią. Ma też złoty medal Igrzysk Paralimpijskich w Tokio. Mimo sukcesów, Renata wciąż jest ich głodna.
– W przyszłym roku będą tutaj igrzyska paralimpijskie, więc trzeba będzie obronić tytuł mistrzowski i może, jak się uda, znów pobić rekord świata – zapowiedziała.
Kolejny złoty „cacyk”
Renata Śliwińska została mistrzynią świata ostatniego dnia zawodów, natomiast już pierwszego dnia rywalizacji tej sztuki dokonała Róża Kozakowska. Występując jako przedostatnia zawodniczka 12-osobowego finału rzutu maczugą (klasa F32), Róża nie miała łatwego zadania. Rywalki oddawały solidne rzuty, a Tunezyjka Maroua Ibrahmi przekroczyła nawet o centymetr 27 metrów. Tymczasem z pierwszych czterech prób Polki dwa wylądowały za 24. metrem, co wprawdzie dawało miejsce na podium, jednak mistrzyni paralimpijskiej z Tokio oczywiście to nie wystarczało.
– Do końca zżerały mnie nerwy, jak tam siedziałam na tym siedzisku, bo patrzę – 24 metry, potem znów 24 – przecież stać mnie na więcej, ja wiem to! Nawet, jak w tym roku jeszcze tyle nie rzuciłam, ale to nieważne, bo ja, jak chcę, to potrafię. Bo siła woli, a przede wszystkim wiara, czyni cuda! – mówiła tuż po konkursie.
Warto było wierzyć. W piątej próbie Polka rzuciła na odległość 27,29 m, co ostatecznie dało jej zwycięstwo w konkursie, a także rekord mistrzostw świata.
– Bardzo się cieszę, jestem bardzo szczęśliwa – nie kryła radości. – Moim największym marzeniem teraz jest zostać w zdrowiu, by móc w przyszłym roku, na paraolimpiadzie, znów cieszyć serca, i to najwyższym „cacykiem”, jak ja to mówię. Zawsze jadę po „cacyka” złotego, bo zawsze jadę wygrać.
Piąte mistrzostwa, piąte złoto
Dzień po Róży Kozakowskiej swojego złotego „cacyka” zdobył Maciej Lepiato, dwukrotny mistrz paralimpijski i czterokrotny mistrz świata w skoku wzwyż, który wrócił do sportu po zerwaniu ścięgna Achillesa.
Polak zaczął konkurs (w klasie T64) od wysokości 1,88 m, zaliczonej w pierwszej próbie. Było to za wysoko dla pięciu spośród ośmiu rywali. Maciej opuścił 1,91 m, by – także w pierwszej próbie – pokonać 1,94.
1,97 m jako pierwszy pokonał Brytyjczyk Jonathan Broom-Edwards, a zaraz po nim Praveen Kumar z Indii i Temurbek Gijazow z Uzbekistanu. Tymczasem Maciej przeniósł próbę na 1,99 m i zaliczył ją za pierwszym razem. Teraz z kolei swoje próby na 2,01 przenieśli rywale. Maciej zaliczył tę wysokość w pierwszej próbie, tak jak reprezentanci Wielkiej Brytanii i Indii. Po trzeciej zrzutce Gijazowa wiadomo już było, kto stanie na podium. Pozostało pytanie, w jakiej kolejności.
Bezpośrednią rozgrywkę o medale rozpoczął Polak, zaliczając w pierwszym podejściu 2,03 m (tę wysokość rywale opuścili), a zaraz potem 2,05. Poprzeczkę na tej wysokości pokonał też w pierwszej próbie Broom-Edwards, jednak dla Kumara było to już za wysoko. Została walka o złoto.
Na wysokości 2,07 m zaczął Maciej, jednak strącił poprzeczkę. Tak samo Brytyjczyk. Drugie próby obu rywali również były nieudane. Podobnie trzecie. Zawodnicy nie zdecydowali się na dogrywkę i ex aequo zdobyli złote medale.
– Jeszcze to do mnie nie dotarło! – mówił Maciej Lepiato tuż po zakończeniu konkursu. – Zostać po raz piąty mistrzem świata, po tych wszystkich przebojach, kontuzjach. Wspaniale! W ogóle myślę, że ten konkurs, jego przebieg, jego zakończenie, tak niespodziewane i tak mocno niespotykane, przejdzie do historii światowej paralekkoatletyki. Dla mnie to będzie ogromny kop do jeszcze cięższej pracy. Uważam, że powinienem skakać wyżej. Ale złoto mistrzostw świata… Można powiedzieć: stuprocentowa skuteczność, bo jestem
na mistrzostwach świata po raz piąty i mam piąty złoty medal. Jestem przeszczęśliwy!
Rywalki znów bez szans
Wciąż niepokonana na dystansie 1500 m (klasa T20) jest Barbara Bieganowska-Zając.
– Nie wyobrażam sobie siedzieć w domu i odpoczywać. Póki zdrowie pozwoli, będę cały czas aktywna! – mówiła parę lat temu Barbara.
Nie jest to dobra informacja dla rywalek, które od niepamiętnych czasów na finiszu biegu zazwyczaj oglądają jej plecy. Tak było też w piątek, 14 lipca, w Paryżu.
Od początku bieg na 1500 m (T20) prowadziły: Barbara Bieganowska-Zając, Brazylijka Antonia Keyla da Silva, Ukrainka Liudmyła Danylina i Brytyjka Hannah Taunton. Inne zawodniczki próbowały doszusować, ale ich wysiłki spełzły na niczym. Groźna wydawała się zwłaszcza da Silva, z którą Barbara przez większość dystansu biegła bark w bark – nasza zawodniczka po wewnętrznej stronie bieżni, Brazylijka bardziej na zewnątrz.
Do mety zostało ok. 200 metrów, gdy Polka włączyła wyższy bieg i odsadziła rywalki. Także da Silva nie wytrzymała tempa, zwłaszcza że na ostatnich kilkudziesięciu metrach Barbara jakby jeszcze przyspieszyła. Wygrała z ogromną przewagą i ze swoim najlepszym w tym sezonie czasem 4.28,66, jedynie o 0,08 sek. gorszym od jej własnego rekordu mistrzostw świata. Da Silva zajęła drugie miejsce, a trzecia była Ukrainka, która po pięknej walce na finiszu minimalnie wyprzedziła Brytyjkę.
– Wiedziałam, że jestem mocno przygotowana – mówiła polska mistrzyni tuż po biegu. – Ostatnio na obozie w Szklarskiej Porębie mój trener, Mariusz Żabiński, mówił, że mam się nie bać, pobiec odważnie, ale kontrolować bieg. Tak właśnie zrobiłam, kontrolowałam bieg od początku do samego końca i taktycznie też go dobrze rozpracowałam. Dokładnie tak, jak chciałam.
Barbara przyznaje, że przestała liczyć, ile do tej pory zdobyła medali najważniejszych międzynarodowych imprez. Pierwszy złoty to ten na 800 m z mistrzostw świata w 1998 roku, a więc 25 lat temu! Bywało, że w zasadzie nie schodziła z najwyższego stopnia podium, jak na mistrzostwach świata w 2015, gdy wygrała biegi na 400, 800 i 1500 m. A to nie koniec sukcesów.
– Za rok są igrzyska paralimpijskie, właśnie tu, w Paryżu, i na pewno przygotuję się do nich jeszcze lepiej, bo moje rywalki nie śpią – zapowiedziała Barbara po finałowym biegu. – Nie ukrywam, mam swoje lata, dziewczyny są ode mnie trochę młodsze, ale się nie poddaję, jestem waleczna i taka będę.
Tanio skóry nie sprzedała
Niezwykle waleczna była także Karolina Kucharczyk, czyli obecna: mistrzyni paralimpijska, a także mistrzyni i rekordzistka świata (6,21 m). Do finału skoku w dal (klasa T20) przystąpiła jako faworytka. Jednak w tym roku Zileide Cassiano da Silva z Brazylii skoczyła 5,97 m, zapowiadała się więc fascynująca rywalizacja o złoto.
Karolina zaczęła mocno i z wynikiem 5,86 m objęła prowadzenie po pierwszej kolejce. Brazylijka z wynikiem 5,72 m była druga. Jednak w drugiej i trzeciej próbie Cassiano da Silva uzyskała 5,90 i 5,97 m, natomiast Polka spaliła oba skoki. Trzecia próba, choć niezaliczona, była jednak daleka, co najmniej w okolice 6 metrów, co dawało nadzieję.
I faktycznie, w czwartym skoku Karolina pokonała o centymetr barierę 6 metrów i objęła prowadzenie! Brazylijka spaliła zaś swoją czwartą próbę. Mało tego, w piątej próbie nasza reprezentantka trafiła w belkę idealnie, co zaowocowało wynikiem 6,08 m. To było za dużo dla Brazylijki, która odpowiedziała odległością 5,95 m.
Została ostatnia kolejka, jednak po skoku Brazylijki na odległość 5,69 Polka nie musiała się już mocno koncentrować. Ostatni skok był formalnością i nasza reprezentantka mogła cieszyć się z kolejnego mistrzostwa świata.
– Przekroczyłam 6 metrów, w drugim i trzecim skoku poleciałam na sześć dwadzieścia parę, ale niestety spaliłam, choć niewiele – relacjonowała Karolina Kucharczyk tuż po konkursie. – Potem zaczęły się schody, bo Zileide z Brazylii mnie trochę wyprzedziła, ale się nie poddałam, tanio skóry nie sprzedałam i walczyłam do samego końca.
Cieszy ją zwycięstwo w Paryżu, choć poczuła oddech konkurencji.
– Ja dzisiaj byłam pewna medalu – mówiła po konkursie. – Pierwszego, drugiego albo trzeciego miejsca, bo dziewczyna z Brazylii mi się pojawiła, ta Zileide, ona dzisiaj skoczyła 5,97, a jest jeszcze młodziutka. Będzie walczyć za rok w Paryżu na igrzyskach paraolimpijskich, ale ja na pewno się nie poddam i też będę próbować ze wszystkich sił poprawiać swoje „życiówki”.
Byliśmy dobrze przygotowani
Klasyfikację medalową X Paralekkoatletycznych Mistrzostw Świata w Paryżu wygrały Chiny, zdobywając po 16 złotych i srebrnych medali oraz 13 brązowych. Na drugim miejscu uplasowała się Brazylia (14 złotych medali, 13 srebrnych i 20 brązowych), a trzecie miejsce należało do USA (10 złotych medali, 14 srebrnych i 15 brązowych). Pierwszą dziesiątkę zamknęła Polska.
– Zajęcie 10. miejsca w klasyfikacji medalowej świadczy o tym, że byliśmy dobrze przygotowani – podsumował Zbigniew Lewkowicz, trener główny kadry lekkoatletów. – Wyniki też są na bardzo dobrym poziomie. Wiadomo, że zawsze by się chciało lepiej. Jeśli miałbym obiektywnie oceniać, to trochę mało mamy miejsc kwalifikacyjnych do igrzysk w Paryżu. Cztery lata temu, przed Tokio, mieliśmy ich 20, teraz mamy 17, więc o trzy mniej, a na każdym kolejnym etapie coraz ciężej będzie te kwalifikacje zdobyć.
Na mistrzostwach świata w Paryżu kwalifikacja dla kraju na przyszłoroczne igrzyska przysługiwała za zdobycie medalu lub zajęcie czwartego miejsca. Co jednak istotne, czołowi zawodnicy nie zawiedli, pokazało się kilkoro młodych.
– Musimy wyróżnić Renię Śliwińską, która ostatniego dnia pokazała jakość. Rekord świata, złoty medal… Myślę, że to najjaśniejszy punkt naszej reprezentacji – podkreślił Marcel Jarosławski, kierownik reprezentacji na mistrzostwa świata. – Dobrze pokazała się Faustyna Kotłowska, zawsze możemy liczyć na Lucynę Kornobys, która też medal zdobyła. Myślę, że
z dobrej strony pokazali się też młodzi zawodnicy. Bardzo dobry występ Kuby Mirosława, Ingrid Reneckiej. Myślę, że to są nazwiska, które w perspektywie kilkunastu najbliższych lat jeszcze często będziemy słyszeć.
Polscy medaliści
Medale dla Polski podczas X Paralekkoatletycznych Mistrzostw Świata w Paryżu zdobyli:
Złote
- Barbara Bieganowska-Zając (1500 m, klasa T20)
- Róża Kozakowska (rzut maczugą, F32)
- Karolina Kucharczyk (skok w dal, T20)
- Renata Śliwińska (pchnięcie kulą, F40)
- Maciej Lepiato (skok wzwyż, T64)
Srebrne
- Magdalena Andruszkiewicz (100 m, T72)
- Lucyna Kornobys (pchnięcie kulą, F34)
- Faustyna Kotłowska (rzut dyskiem, F64)
- Piotr Kosewicz (rzut dyskiem, F52)
- Michał Kotkowski (400 m, T37)
- Lech Stoltman (pchnięcie kulą, F55)
Brązowe
- Joanna Oleksiuk (pchnięcie kulą, F33)
- Aleksander Kossakowski z przewodnikiem Krzysztofem Wasilewskim (1500 m, T11)
- Łukasz Mamczarz (skok wzwyż, T63)