fbpx
Aktualności

Brąz Doroty Bucław. Spełnienie marzeń i uzupełnienie kolekcji

Dorota Bucław zdobyła brąz igrzysk paralimpijskich w Paryżu w turnieju tenisa stołowego. „To już moje czwarte igrzyska i ten medal był wielkim marzeniem. Cieszę się, że wróciłam do sportu po wypadku. Może mój przykład podziała na innych, że warto walczyć o siebie i marzenia mimo najgorszych przeciwności” – cieszyła się po meczu.

Bucław mówiła po półfinale singla, że jej radość jest tym większa, że gdy jechała do Paryża, w ogóle nie nastawiała się na medal. W łączonej klasie WS1-2 startują tetraplegicy, czyli osoby o najwyższym stopniu niepełnosprawności, z porażeniem czterokończynowym. Dorota gra w tej najniższej (WS1), większość jej sprawniejszych rywalek startuje w WS2.

– Moim celem było wejście do ósemki. Więc ten nieoczekiwany sukces to jeszcze większe spełnienie – mówiła nasza medalistka.

Żebrami w kant stołu

Brąz zapewniła sobie, pokonując w ćwierćfinale Brazylijkę Catię Oliveirę 3:1. W półfinale była zaś bardzo blisko zwycięstwa z nr 2 światowego rankingu (w klasie WS2), Włoszką Giadą Rossi, mistrzynią świata i Europy. Skończyło się minimalną porażką 2:3.

– To był znakomity występ Doroty. Aż włoski trener podszedł do nas, żeby jej pogratulować gry i ducha walki. Jeszcze nie widział tak świetnie grającej Polki – mówił trener Marek Biernat. – Funkcje sprawnościowe i możliwości ruchowe Włoszki są zdecydowanie większe od tych, jakie ma Dorota. Rossi ma o wiele sprawniejsze ręce. Łatwiej jej było rozrzucać piłki forhendem i bekhendem, a jednak Dorota dała radę się jej postawić.

– Aż sama siebie zaskoczyłam – dodała Dorota Bucław. – Chciałam po prostu wyjść na mecz i wypaść jak najlepiej. Może nawet udałoby się wygrać, ale prowadząc w drugim secie za bardzo wychyliłam się, gdy zaserwowała krótki serwis i przydzwoniłam żebrami w kant stołu. Bolą mnie do teraz. To powtórka z igrzysk w Rio. Tam przydarzyło mi się to samo, i to z tą samą rywalką.

Bucław mówiła, że uciekły jej wtedy dwa punkty. Trochę przez ból, a trochę przez kombinowanie.

– Powinnam była wziąć czas medyczny, ale on wynosi 10 minut. Bałam się, że Włoszka dostanie za dużo czasu na rozmowę z trenerem. Przekalkulowałam – stwierdziła.

Głód wciąż jest

Za cztery lata na igrzyskach w Los Angeles w 2028 r. Dorota Bucław najprawdopodobniej będzie już mogła startować w swojej klasie sprawności. Międzynarodowa Federacja Tenisa Stołowego chce wystąpić do Międzynarodowego Komitetu Paralimpijskiego o rozdzielenie obecnej klasy na dwie. Dysproporcja ruchowo-mięśniowa między zawodnikami obu klas jest bowiem zbyt duża.

– Jeśli tylko zdrowie pozwoli, to na pewno będę walczyć o wyjazd do Los Angeles, bo tam będę miała szansę na medal jeszcze lepszego koloru. Skoro mam już dwa medale mistrzostw świata i dwa mistrzostw Europy, fajnie byłoby zakończyć karierę dwoma medalami igrzysk paralimpijskich. Głód wygrywania wciąż we mnie jest. Nie czuję się jeszcze spełnionym sportowcem – deklarowała.

Chciałaby, aby ten sukces zachęcił do sportu innych.

– Ten medal to ogromnie spełnienie. Cieszę się, że wróciłam do sportu po wypadku. Może mój przykład podziała na innych, że warto walczyć o siebie, mimo najgorszych nieszczęść. Warto mieć marzenia i do nich dążyć, mimo największych przeciwności, jakie zwykłemu człowiekowi nawet ciężko sobie wyobrazić – mówiła.

Medal z dedykacjami

Sama też wiele zawdzięcza innym.

– Chciałabym za ten brąz bardzo podziękować trenerowi kadry, Markowi Biernatowi. Świetnie się rozumiemy, właściwie samymi półsłówkami. Mamy identyczne poczucie humoru, co bardzo pomaga. Przede wszystkim wiem, że mogę na niego zawsze liczyć. Gdyby coś mnie dręczyło, mogę dzwonić o każdej porze w nocy. Świetnie też współpracuje mi się z moim klubowym trenerem z Bydgoszczy, Damianem Forjasem, któremu też jestem bardzo wdzięczna – podkreśliła.

Dorota Bucław dodała, że brązowy medal dedykuje swojej przyjaciółce i opiekunce, Dorocie Kubickiej.

– Bez niej na pewno by mnie tutaj nie było, ani na żadnych igrzyskach. To dzięki niej wróciłam do sprawności i zaczęłam uprawiać sport po wypadku – mówiła.

Medal dedykuje także matce chrzestnej, która zmarła w zeszłym roku.

– To był dla mnie bardzo trudny rok pod względem psychicznym. Bo oprócz ukochanej mamy chrzestnej odeszła też moja serdeczna koleżanka z podstawówki, która popełniła samobójstwo. Chorowała. Pamiętam, jak przyszła do naszej klasy, nauczycielka pyta, kto chce siedzieć z nią w ławce, i ja podnoszę rękę – wspominała. – Odeszła też moja kuzynka, którą znałam od dzieciństwa. Wykryto u niej ostatnie stadium raka. Wszystko to strasznie mnie przytłoczyło. Ciężko mi się było po tym pozbierać i skoncentrować na startach.

Medal igrzysk w Paryżu znaczy dla Doroty Bucław o wiele więcej, niż można sobie wyobrazić.

– Medal Doroty cieszy mnie najbardziej ze wszystkich – nie kryła Natalia Partyka, 12-krotna medalistka paralimpijska w tenisie stołowym. – Jest „jedynką” i wiecznie odbijała się od podium na igrzyskach przez to, że jej kategoria jest łączona z silniejszą. Poza tym znamy się i lubimy już tyle lat! Dziś mi przypomniała, że na igrzyskach w Sydney w 2000 r., gdy miałam 11 lat, miałyśmy grać debla, ale przed wyjazdem przydarzył jej się ten straszny wypadek. Należał jej się ten medal.

Michał Pol z Paryża, fot. Bartłomiej Zborowski/Polski Komitet Paralimpijski